wtorek, 16 sierpnia 2011

O artyście II - Janusz Mokwa.

Najpierw kilka słów o sobie...

W latach 1997-2002 uczyłem się w Gdańskiej szkole artystycznej, 
Akademii Multimedialnej, a także prywatnie u Janusza Janowskiego, artysty, 
którego dotyczyły dwa poprzednie wpisy.
W latach 2002-2003 zacząłem działać samodzielnie, organizując pierwsze wystawy
indywidualne i uczestnicząc w zbiorowych, głównie na teranie rodzinnego miasta.
Miałem wówczas okazję poznać część środowiska artystycznego Tczewa, m.in.,
Jarosława Kukowskiego, Andrzeja Hrynkiewicza, Piotra Lemke.  
W czerwcu 2003 roku, podczas wernisażu wieńczącego coroczny plener malarski, organizowany przez Centrum Kultury i Sztuki w Tczewie (dawniej TCK), otrzymałem nagrodę publiczności.
Właśnie wówczas poznałem Janusza Mokwę, który zaprosił mnie do udziału w zajęciach
prowadzonej przez siebie spółdzielczej Sekcji Plastycznej. Kilka miesięcy później Janusz
zorganizował dla mnie wystawę indywidualną w Spółdzielczym Domu Kultury (SDK-SM)
w Tczewie i od tego momentu stałem się członkiem Sekcji Plastycznej, obecnie zaś:
Gremium Malarskiego im. Janusza Mokwy.

Janusz Mokwa (1955-2010) urodził się i mieszkał w Tczewie.
Wedle różnych rachunków, w Jego dorobku artystycznym znajduje się około 2,7-3 tysięcy
obrazów (nie licząc wielu szkiców malarskich, rysunków czy grafik). Malarstwa uczył się już jako nastolatek w pracowni plastycznej Kazimierza Dolnego, później szlifował warsztat
pod okiem innych malarzy, by w końcu, w czasie kilku - letniego pobytu w Niemczech, uczęszczać do prywatnej pracowni artysty malarza Andreasa Resmera. 
Uczestniczył w wielu wystawach zbiorowych, miał kilkadziesiąt wystaw indywidualnych 
w tym około trzydziestu za granicą, m.in., w Niemczech, Holandii, Danii i Portugalii. Ogólnie lubiany i znany w środowisku lokalnym, w 2008 roku uhonorowany został nagrodą
Prezydenta Miasta Tczewa za zasługi na niwie kultury.
Większość prac Janusza stanowiły pejzaże, krajobrazy, weduty, lecz sięgał od czasu 
do czasu po inne, jak scena rodzajowa, portret, a nawet abstrakcje, które tworzył przez
pewien okres w latach 80’.

Janusz Mokwa. 



Janusz pracownię miał w domu..., lub na korytarzu wieżowca - gdy powstawały obrazy średnie 
(w rozmiarach około 1 - 1,5 metra na 1,8 - 2,5 metra...), oraz okolice leśniczówki swojego brata,
gdy malował obrazy duże (od 2 metrów na 5 i większe). 




Grafika na papierze, 40x28 cm.



Abstrakcja, olej na płótnie. 



 Szkic malarski z natury, olej na płótnie, 30x36 cm



 Studium głowy konia, olej na płótnie, 50x60 cm



Zdjęcie z wystawy indywidualnej w SDK - SM "Śródmieście", Tczew. 
Nad Januszem i kierowniczkami dwóch tczewskich SDK-ów, widzimy wybór
obrazów inspirowanych Szyszkinem. 

Był też kopistą, zwłaszcza uwielbiał odwoływać się do malarstwa takich mistrzów przeszłości, jak Szyszkin czy Constable. W ostatnich latach życia uwielbiał malować 
tylko i wyłącznie z wyobraźni, pamięci, lecz nadal, gdy tylko mógł, tworzył z natury.
Wyobraźmy sobie postawnego mężczyznę wzrostu ponad dwóch metrów, z bujną 
czupryną (dodającą jeszcze parę cm wzrostu…). 
Wyobraźmy sobie teraz, że stoi przed obrazem, przy którym nie wydaje się wcale taki wielki… Janusz Mokwa uwielbiał malować obrazy wręcz ogromne, tak duże, że nie 
zawsze można było uniknąć zszywania kupowanego w hurtowaniach płótna. Osobiście byłem świadkiem malowania zaledwie „średnich” prac ( np., 1,4x1,8 i 1,8x2,5 m ).
Gdy malował owe "średniaki" w Tczewie, z musu robił to na korytarzu wieżowca,
w którym mieszkał, czyniąc te sesje naturalną atrakcją i okazją spotkań sąsiadów, uczniów 
i przyjaciół - artystów i to czasem z całego miasta…
Największe płótna Janusza powstawały jednak w leśniczówce Jego brata 
(ówcześnie nadleśniczego we Wdeckim Młynie - w Borach Tucholskich), tam malował 
z natury, dosłownie opierając płótno o drzewa, ścianę domu lub stodoły. Mając zasięg rąk
pozwalający bez drabin i stołków malować i 3 metrowej wysokości płótna, z pewnością
należał do zjawisk w tej okolicy..., wyjątkowych.
Janusz Mokwa był zresztą miłośnikiem lasu, dzikiej przyrody, wędkarzem, grzybiarzem, 
malarzem zaś (o ile nie przeszkadzały inne obowiązki) prawdziwie codziennym.
Będąc u brata, cieszył się pięknem okolic, w domu zaś poprzez malarstwo wspominał 
je, malując kolejne i kolejne studia. Tworzył głównie w technice olejnej. 
Bardzo oszczędnie szafował farbami, bynajmniej, nie z braku funduszy. Sam widziałem
proces powstawania kilku płócien, w tym jednego z ostatnich większych - 1,8x2,5 metra, bardzo subtelnego i werystycznego w wyrazie, przedstawiającego ogromną przestrzeń 
o setkach szczegółów, a ukończonego w 5 dni, a właściwie poranków, ponieważ Janusz wstawał bardzo wcześnie, a ze względu na ilość „odwiedzających” gdy malował 
na korytarzu, kończył pracę, gdy tylko zaczynał się robić tłok, czyli zazwyczaj około 11,
rzadziej w południe…
I tu rzecz znamienna - choć nigdy nie narzekał na brak amatorów swojego malarstwa, zupełnie nie przywiązywał wagi do dokumentacji swoich prac, czy tak charakterystycznej dla obecnych czasów - formy ich publikacji - w internecie.
Gdy zmarł nagle w styczniu 2010 roku, okazało się, że poza licznymi miniaturami 
w posiadaniu najbliższych znajomych, nie ma dokumentacji Jego największych prac. 
W tej kwestii niestety, pozostała tylko pamięć żyjących znajomych i rodziny...

Janusz Mokwa nie był "jedynie" artystą, był także czynnym animatorem kultury, nauczycielem kilku pokoleń lokalnych twórców. Tak, pokoleń, bowiem choć sam przeżył zaledwie 54 lata, od końcówki lat 80’ prowadził w SDK-SM w Tczewie Sekcje Plastyczne dla dzieci i dla dorosłych i zwłaszcza w tej drugiej, przekrój wiekowy był bardzo duży.
Organizował również wiele wystaw, tak indywidualnych (dla uczniów i przyjaciół) jaki 
i zbiorowych. 
Współorganizował lub inicjował wiele wydarzeń kulturalnych w Tczewie i nie tylko, bywało nawet i tak, że zapraszał twórców do uczestnictwa w swych wystawach zagranicznych. Jednak przede wszystkim uczył, i udostępniał dla wszystkich chętnych, darmową pracownię uzyskaną dzięki współpracy z i przychylności władz Spółdzielni Mieszkaniowej w Tczewie, do dziś zresztą wspierającej działania artystyczne Jego 
uczniów. Nauka u Janusza Mokwy nie była tym samym, z czym zetknąłem się wcześniej,
nie była to szkoła ani pracownia mistrzowska w tradycyjnym sensie. Twórcy należący 
do Sekcji Plastycznej mogli malować w tej pracowni na co tylko mieli ochotę, a Janusz służył radą dopiero, gdy poprosili, albo widać było, że stanęli wobec zbyt trudnego
problemu ( natury technicznej ).
Czasem, zwłaszcza na początku, pomagał malować, dosłownie siadał przed sztalugą 
i pokazywał jak można uzyskać ten czy inny efekt. Wzięła się z tego anegdota mówiąca, 
że podczas corocznych wystaw Sekcji Plastycznych w SDK-SM w Tczewie, na ścianach
co do jednego wiszą prace Janusza Mokwy... To oczywiście przesada, bo Janusz nie narzucał stylu, lecz z drugiej strony, w latach, gdy do Sekcji przystępowało wiele nowych
(początkujących) osób, ich prace rzeczywiście nosiły ślady pomocy ze strony nauczyciela.
Janusz przyjmował, a wręcz ściągał do siebie – jak się rzekło na wstępie – także i twórców
mających już za sobą ukończone szkoły i/lub pierwsze samodzielne wystawy, sukcesy. 
Do takich osób m.in., należałem i ja, należał wieloletni nauczyciel plastyki w Tczewie 
i okolicach - śp., Grzegorz Walkowski, a także Rafał i Elżbieta Buczkowscy - dzieci tczewskiego malarza i zarazem przyjaciela Janusza Mokwy - ( śp. ) Stanisława Buczkowskiego. Kilkoro młodych uczestników zajęć Sekcji ukończyło też licea i wyższe szkoły plastyczne.

Na koniec kilka artykułów: