Kilka lat temu, w prezencie urodzinowym,
otrzymałem książkę pod tytułem:
„Wiedza Tajemna” ( "Sekrety technik malarskich Dawnych Mistrzów" ),
autorstwa artysty malarza Davida Hockneya.
Gdy przeczytałem książkę po raz pierwszy, przyznam, zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Do tej pory byłem przekonany do tradycyjnego poglądu na kunszt i źródła wielkości
Dawnych Mistrzów, uznawanego zresztą przez większą część znanych mi malarzy
i teoretyków. Kwestie i konteksty czysto warsztatowe, postrzegałem jako ważne o tyle tylko,
o ile służyły wyrażeniu określonych treści, idei, myśli lub emocji. Zresztą, nawet czytane
prze ze mnie książki - z zakresu historii i analizy sztuki - skupiały się głównie na analizie treści,
kontekstu ikonografii, ikonologii, metafor i alegorii.
Owszem, brakowało mi czasem analizy bardziej opartej na formie - kompozycji, barwie,
sposobie malowania - często na własną rękę szukałem informacji z tego zakresu,
poznawałem techniki "zapomniane" - rzadko stosowane w dzisiejszym malarstwie,
opisywane i stosowane raczej przez konserwatorów zabytków niż dzisiejszych artystów.
Szukałem także własnych sposobów na przyspieszenie procesu twórczego,oczywiście,
bez straty w zakresie jakości wizualnych...
W "Wiedzy Tajemnej" natknąłem się jednak, na - skądinąd wspaniałym i przekonującym
językiem opisany, problem analizy sztuki - niemal wyłącznie od strony technicznej,
a nawet nie tyle - ogólnie technicznej, co raczej z perspektywy jednego problemu.
Owszem, gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy, że Hans Holbein użył luster w obrazie
"Ambasadorowie", a Leonardo lub Vermeer podejrzewani są o stosowanie camery obscury,
ale to było właściwie wszystko, temat co najmniej trzeciorzędny. Mało istotny tym bardziej,
że we własnej praktyce malarskiej prawie od razu odrzuciłem stosowanie rzutnika, od początku
chciałem dokładnie wiedzieć, co z czego wynika, jak dany efekt wpływa na wyraz obrazu, itp.
Oczywiście rozumiem, że inni twórcy mogą kierować się odmiennymi poglądami i znajdować
sens w stosowaniu rzutnika, lub np., stosować go tylko do kopiowania na zamówienia.
Rozumiem również, że dla niektórych osób komputery, aparaty i rzutniki cyfrowe są swego rodzaju
protezą zdolności stricte manualnych, pozwalają im tworzyć mimo pozornego braku (części)
naturalnych predyspozycji plastycznych. Ja jednak wolałem tworzyć coraz więcej rozumiejąc
i mając coraz większą swobodę uzyskiwania określonych efektów - i to w dowolnych warunkach,
nie kopiując toczka w toczkę z innego art-medium (fotografia, fotomontaż, grafika komputerowa).
Do tej pory byłem przekonany do tradycyjnego poglądu na kunszt i źródła wielkości
Dawnych Mistrzów, uznawanego zresztą przez większą część znanych mi malarzy
i teoretyków. Kwestie i konteksty czysto warsztatowe, postrzegałem jako ważne o tyle tylko,
o ile służyły wyrażeniu określonych treści, idei, myśli lub emocji. Zresztą, nawet czytane
prze ze mnie książki - z zakresu historii i analizy sztuki - skupiały się głównie na analizie treści,
kontekstu ikonografii, ikonologii, metafor i alegorii.
Owszem, brakowało mi czasem analizy bardziej opartej na formie - kompozycji, barwie,
sposobie malowania - często na własną rękę szukałem informacji z tego zakresu,
poznawałem techniki "zapomniane" - rzadko stosowane w dzisiejszym malarstwie,
opisywane i stosowane raczej przez konserwatorów zabytków niż dzisiejszych artystów.
Szukałem także własnych sposobów na przyspieszenie procesu twórczego,oczywiście,
bez straty w zakresie jakości wizualnych...
W "Wiedzy Tajemnej" natknąłem się jednak, na - skądinąd wspaniałym i przekonującym
językiem opisany, problem analizy sztuki - niemal wyłącznie od strony technicznej,
a nawet nie tyle - ogólnie technicznej, co raczej z perspektywy jednego problemu.
Owszem, gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy, że Hans Holbein użył luster w obrazie
"Ambasadorowie", a Leonardo lub Vermeer podejrzewani są o stosowanie camery obscury,
ale to było właściwie wszystko, temat co najmniej trzeciorzędny. Mało istotny tym bardziej,
że we własnej praktyce malarskiej prawie od razu odrzuciłem stosowanie rzutnika, od początku
chciałem dokładnie wiedzieć, co z czego wynika, jak dany efekt wpływa na wyraz obrazu, itp.
Oczywiście rozumiem, że inni twórcy mogą kierować się odmiennymi poglądami i znajdować
sens w stosowaniu rzutnika, lub np., stosować go tylko do kopiowania na zamówienia.
Rozumiem również, że dla niektórych osób komputery, aparaty i rzutniki cyfrowe są swego rodzaju
protezą zdolności stricte manualnych, pozwalają im tworzyć mimo pozornego braku (części)
naturalnych predyspozycji plastycznych. Ja jednak wolałem tworzyć coraz więcej rozumiejąc
i mając coraz większą swobodę uzyskiwania określonych efektów - i to w dowolnych warunkach,
nie kopiując toczka w toczkę z innego art-medium (fotografia, fotomontaż, grafika komputerowa).
Wracając do książki - nie uważam za "błędne" rozszerzanie wiedzy o dawnych technologiach,
o nie, niemniej poruszyło mnie i wywołało opór, że Autor ewidentnie postawił walory techniczne
ponad innymi, a także zasugerował, iż wielkość kunsztu Mistrzów była tylko przypadkiem
wynikłym z wynalazku technicznego, ba, że najwięksi z największych byli podobni współczesnym
"mistrzom" rzutnika - którzy pozbawieni swojego podstawowego narzędzia pracy za nic nie potrafią
tworzyć na porównywalnym poziomie... Głęboko ugodziło mnie podejrzenie, że Dawni Mistrzowie
byli raczej sztukmistrzami nowinek techniki, nie zaś Mistrzami tradycyjnie pojętego kunsztu
i wybitnego umysłu, czy talentu...
David Hockney w "Wiedzy Tajemnej" posuwa się zresztą do stwierdzeń tak daleko idących,
że z początku dosłownie zacząłem wątpić, czy w ogóle coś rozumiem...
Wiem też, że podobnie na tę lekturę reagowali inni czytelnicy, dla wielu był to wręcz powód
odrzucenia inspiracji najlepszymi dawnymi malarzami..., czy np., zachętą by zacząć używać
fotografii i korzystać z rzutnika... (...).
o nie, niemniej poruszyło mnie i wywołało opór, że Autor ewidentnie postawił walory techniczne
ponad innymi, a także zasugerował, iż wielkość kunsztu Mistrzów była tylko przypadkiem
wynikłym z wynalazku technicznego, ba, że najwięksi z największych byli podobni współczesnym
"mistrzom" rzutnika - którzy pozbawieni swojego podstawowego narzędzia pracy za nic nie potrafią
tworzyć na porównywalnym poziomie... Głęboko ugodziło mnie podejrzenie, że Dawni Mistrzowie
byli raczej sztukmistrzami nowinek techniki, nie zaś Mistrzami tradycyjnie pojętego kunsztu
i wybitnego umysłu, czy talentu...
David Hockney w "Wiedzy Tajemnej" posuwa się zresztą do stwierdzeń tak daleko idących,
że z początku dosłownie zacząłem wątpić, czy w ogóle coś rozumiem...
Wiem też, że podobnie na tę lekturę reagowali inni czytelnicy, dla wielu był to wręcz powód
odrzucenia inspiracji najlepszymi dawnymi malarzami..., czy np., zachętą by zacząć używać
fotografii i korzystać z rzutnika... (...).
Na pierwszy rzut oka to zjawisko paradoksalne - David Hockney nie chce podobnych reakcji,
wręcz i wprost krytykuje współczesne opieranie warsztatu malarskiego na fotografii, fotomontażu,
czy grafice komputerowej (przenoszonej na podłoża końcowe z pomocą poddruków lub rzutników).
wręcz i wprost krytykuje współczesne opieranie warsztatu malarskiego na fotografii, fotomontażu,
czy grafice komputerowej (przenoszonej na podłoża końcowe z pomocą poddruków lub rzutników).
Jednak..., jeśli chwilę się nad tym zastanowić, paradoks jest złudzeniem, pozorem - czysto logicznie
rzecz ujmując - zdeprecjonowanie wartości kunsztu, odjęcie artystom otoczki geniuszu,
sprowadzenie sprawy do prostych sztuczek technicznych - z jednej strony osłabiłoby pozycję
Dawnych Mistrzów - po drugie zaś "upodobniło by" ich do nas..., zatem stałoby się uzasadnieniem
wygody w stosowaniu metod optycznych, uproszczania warsztatu, a także, co wyjątkowo
znamienne - uzasadnieniem dla słabszych efektów pracy czysto odręcznej (!) - wszak, jeśli ideałem
czyimś jest malować czysto odręcznie, albo z wyobraźni, a Dawni Mistrzowie...
"to tylko stosowali soczewki, lustra i camery obscury", to plunąć na ich efekty, robimy swoje,
jesteśmy wszak "naturalni", "ideowi", a nie jacyś tam "pseudo magiczni sztukmistrze"... ... ... ...
rzecz ujmując - zdeprecjonowanie wartości kunsztu, odjęcie artystom otoczki geniuszu,
sprowadzenie sprawy do prostych sztuczek technicznych - z jednej strony osłabiłoby pozycję
Dawnych Mistrzów - po drugie zaś "upodobniło by" ich do nas..., zatem stałoby się uzasadnieniem
wygody w stosowaniu metod optycznych, uproszczania warsztatu, a także, co wyjątkowo
znamienne - uzasadnieniem dla słabszych efektów pracy czysto odręcznej (!) - wszak, jeśli ideałem
czyimś jest malować czysto odręcznie, albo z wyobraźni, a Dawni Mistrzowie...
"to tylko stosowali soczewki, lustra i camery obscury", to plunąć na ich efekty, robimy swoje,
jesteśmy wszak "naturalni", "ideowi", a nie jacyś tam "pseudo magiczni sztukmistrze"... ... ... ...
Dość szybko zauważyłem jednak, że nie do końca jest tak, jak pisze Autor książki, lub przynajmniej,
nie jest tak dość często, by sugerować regułę nadrzędną nad innymi, i wcale nie musiało tak być
jak to Autor opisuje:
istnieją inne wyjaśnienia, równie, a może i bardziej prawdopodobne.
Skąd to mniemanie?
nie jest tak dość często, by sugerować regułę nadrzędną nad innymi, i wcale nie musiało tak być
jak to Autor opisuje:
istnieją inne wyjaśnienia, równie, a może i bardziej prawdopodobne.
Skąd to mniemanie?
Słowem skrótu - w roku 2009, gdy po raz pierwszy zagłębiłem się w lekturze "Wiedzy Tajemnej"
- miałem już za sobą stworzenie ponad setki mniejszych i większych, mniej czy bardziej realistycznych
obrazów, malowanych całkowicie z wyobraźni.
Także moi nauczyciele i wielu przyjaciół potrafi malować bardzo sprawnie i co ważniejsze - tak samo
skutecznie - niezależnie od tego, czy pracują ze zdjęć, z natury, czy z pamięci...
- miałem już za sobą stworzenie ponad setki mniejszych i większych, mniej czy bardziej realistycznych
obrazów, malowanych całkowicie z wyobraźni.
Także moi nauczyciele i wielu przyjaciół potrafi malować bardzo sprawnie i co ważniejsze - tak samo
skutecznie - niezależnie od tego, czy pracują ze zdjęć, z natury, czy z pamięci...
Widziałem zatem i niemalże od początku rozumiałem uproszczenie ze strony Autora książki,
pominięcie faktu, że nie tylko można z powodzeniem malować z natury, improwizować,
malować z wyobraźni, czy dowolnie mieszać te techniki, ale też, iż istnieje wiele innych metod
pomocnych przy kopiowaniu - na dodatek prostszych niż dawna, mocno niedoskonała optyka.
pominięcie faktu, że nie tylko można z powodzeniem malować z natury, improwizować,
malować z wyobraźni, czy dowolnie mieszać te techniki, ale też, iż istnieje wiele innych metod
pomocnych przy kopiowaniu - na dodatek prostszych niż dawna, mocno niedoskonała optyka.
Z drugiej strony - w efekcie kilkuletnich przygotowań, musiałem przyznać, że całkowicie odrzucić
poglądów Autora nie sposób, ba..., doszedłem do wniosku, że narzędzia optyczne były znane...,
o wiele szerzej, niż pisze David Hockney.
poglądów Autora nie sposób, ba..., doszedłem do wniosku, że narzędzia optyczne były znane...,
o wiele szerzej, niż pisze David Hockney.
Niemniej wielu tez płynących z książki nie mogę uznać, co zresztą opiszę dokładniej
i poniżej i w kolejnych postach na ten temat.
Nie jest to sprzeciw ponieważ praktyka moja i innych znanych mi, współczesnych
autorów jest odmienna od praktyki Autora książki.
O nie, ważniejszy jest fakt, iż Autor książki pomija wiele arcy istotnych faktów
i kontekstów pozwalających tłumaczyć osiągnięcia Mistrzów tak, jak dotąd:
kunsztem, talentem, biegłością i doświadczeniem, a tylko w drobnym stopniu
"pomocami naukowymi", zresztą niekoniecznie akurat przyrządami optycznymi...
Co konkretnie David Hockney pomija?
Np., luster dawniej używano do skupiania promieni słonecznych np., by coś podpalić, zespolić
"na gorąco", a soczewki, choć na mniejszą odległość i skalę (np., rozpalanie ogniska...) mogły
mieć przecież analogiczne zastosowanie, z pewnością mogły służyć np., do roztapiania wosku
na pieczęcie, rozpalaniu ogniska, czy paleniu niechcianych dokumentów bez rozpalania ognia...
"na gorąco", a soczewki, choć na mniejszą odległość i skalę (np., rozpalanie ogniska...) mogły
mieć przecież analogiczne zastosowanie, z pewnością mogły służyć np., do roztapiania wosku
na pieczęcie, rozpalaniu ogniska, czy paleniu niechcianych dokumentów bez rozpalania ognia...
Po drugie - kryształy i szkło od starożytności (!) - używane były do poprawienia wzroku,
lepszego oglądania wydarzeń czy zjawisk, czyli w celach okulistycznych oraz obserwacyjnych.
lepszego oglądania wydarzeń czy zjawisk, czyli w celach okulistycznych oraz obserwacyjnych.
Ponoć używał oszlifowanych kamieni cesarz Neron, wiadomo, że od X wieku używali szkieł
w celach "korekcyjnych" Arabowie, a już u progu Renesansu (w XIV wieku), znane były szkła
stosowane jak okulary - zarówno podwójne, jak i jako znane z filmów pojedyncze szkło
na łańcuszku, które osoba nakładała np., by pomóc sobie w czytaniu. Ich ulepszone wersje
i pierwsze lunety / teleskopy, pojawiają się już między XVI i XVII w., służąc zarówno
do prób astronomicznych, naukowych, jak i np., pomagając w nawigacji licznym wówczas
podróżnikom. Wiadomo, że już między XV i XVI wiekiem...
okulary stały się symbolem bogactwa i mądrości - szybko rozpowszechniając się,
w całej Europie...
w celach "korekcyjnych" Arabowie, a już u progu Renesansu (w XIV wieku), znane były szkła
stosowane jak okulary - zarówno podwójne, jak i jako znane z filmów pojedyncze szkło
na łańcuszku, które osoba nakładała np., by pomóc sobie w czytaniu. Ich ulepszone wersje
i pierwsze lunety / teleskopy, pojawiają się już między XVI i XVII w., służąc zarówno
do prób astronomicznych, naukowych, jak i np., pomagając w nawigacji licznym wówczas
podróżnikom. Wiadomo, że już między XV i XVI wiekiem...
okulary stały się symbolem bogactwa i mądrości - szybko rozpowszechniając się,
w całej Europie...
Po trzecie - choć wynika to z poprzednich zastosowań - proste soczewki były używane
i w średniowieczu..., zresztą, to samo zastosowanie mają do dziś - używa się soczewek
jako szkieł powiększających, jako lupy np., do prac dekoracyjnych, do uzyskania precyzyjnych
wzorów w miniaturze - w grawerunkach, czy malowaniu naczyń, przy ilustrowaniu, czytaniu
i przepisywaniu manuskryptów ( itp., itd., )...
i w średniowieczu..., zresztą, to samo zastosowanie mają do dziś - używa się soczewek
jako szkieł powiększających, jako lupy np., do prac dekoracyjnych, do uzyskania precyzyjnych
wzorów w miniaturze - w grawerunkach, czy malowaniu naczyń, przy ilustrowaniu, czytaniu
i przepisywaniu manuskryptów ( itp., itd., )...
Zatem, parafrazując nieco część tekstu "Wiedzy Tajemnej", mogę powiedzieć:
Wszystkie moje poszukiwania doprowadziły mnie do wniosku, że optyka była znacznie
bardziej znana i powszechnie stosowana (w licznych dziedzinach życia), niż można by
sądzić, ba, znacznie bardziej i częściej niż sugeruje to sam David Hockney...
Co więcej, jeśli optyka była tak bardzo znana, nie mogła być..., wielką tajemnicą
warsztatu malarzy...
Wszystkie moje poszukiwania doprowadziły mnie do wniosku, że optyka była znacznie
bardziej znana i powszechnie stosowana (w licznych dziedzinach życia), niż można by
sądzić, ba, znacznie bardziej i częściej niż sugeruje to sam David Hockney...
Co więcej, jeśli optyka była tak bardzo znana, nie mogła być..., wielką tajemnicą
warsztatu malarzy...
Powyższe wioski mają zasadnicze znaczenie, ponieważ David Hockney sugeruje dokładnie
dwrotnie - pisze, że optyka dawna była tajemnicą, sekretem skrywanym przed wszystkimi
poza rzemieślnikami kilku cechów..., ba, że to są właśnie owe...,
"sekrety technik malarskich Dawnych Mistrzów".
dwrotnie - pisze, że optyka dawna była tajemnicą, sekretem skrywanym przed wszystkimi
poza rzemieślnikami kilku cechów..., ba, że to są właśnie owe...,
"sekrety technik malarskich Dawnych Mistrzów".
Tymczasem okazuje się, że luster i soczewek używali arystokraci i duchowni - soczewki
są nawet na kilku obrazach przedstawiających papieży - a pisząc o sztuce XVII wieku sam
David Hockney, trochę wbrew sobie podkreśla, że donator Caravaggia - wysokiej rangi duchowny
- dzielił się z nim swoją wiedzą w tym zakresie..., zresztą wspomnę tutaj dobrze nam znanego
katolickiego kanonika - Mikołaja Kopernika...
Ale optyki używali i inni - dekoratorzy, architekci i budowniczy, naukowcy, pisarze i mnisi
przepisujący stare dzieła, a także już starożytni i Arabowie, a od XIV wieku coraz częściej bogacze,
a zatem nie tylko arystokracja i duchowni, ale mniejsza, a dobrze prosperująca szlachta,
kupcy, bogaci mieszczanie, podróżnicy i awanturnicy dorabiający się w "nowej ziemi"- czyli
- ogromna większość ówczesnej klienteli artystów malarzy...
przepisujący stare dzieła, a także już starożytni i Arabowie, a od XIV wieku coraz częściej bogacze,
a zatem nie tylko arystokracja i duchowni, ale mniejsza, a dobrze prosperująca szlachta,
kupcy, bogaci mieszczanie, podróżnicy i awanturnicy dorabiający się w "nowej ziemi"- czyli
- ogromna większość ówczesnej klienteli artystów malarzy...
Co jeszcze najważniejsze - jeśli przyjąć, że optyka była wówczas do tego stopnia rozpowszechniona
i zrozumiała - nie tyle sama optyka i jej możliwości, co raczej tajniki wykonania optyki...,
mogły by być Wiedzą Tajemną, ale dotyczyło by to raczej cechu szklarzy, a nie malarzy...
i zrozumiała - nie tyle sama optyka i jej możliwości, co raczej tajniki wykonania optyki...,
mogły by być Wiedzą Tajemną, ale dotyczyło by to raczej cechu szklarzy, a nie malarzy...
I faktycznie - jeśli poszukacie Państwo informacji - cech szklarzy był obarczony poważnymi
sankcjami za zdradzanie tajemnic - do tego stopnia, że jeszcze w XVII wieku szklarzom
za nielegalne opuszczenie siedziby / miasta / ośrodka pracy - groziła kara śmierci!
sankcjami za zdradzanie tajemnic - do tego stopnia, że jeszcze w XVII wieku szklarzom
za nielegalne opuszczenie siedziby / miasta / ośrodka pracy - groziła kara śmierci!
Tu dochodzimy do kluczowego wniosku płynącego z moich rozważań, wniosku, który będę
się starał udowodnić w kolejnych częściach polemiki...
się starał udowodnić w kolejnych częściach polemiki...
Optyka była znana, jej właściwości wykorzystywano na wiele sposobów, zatem nie trzeba
było tych zastosowań kryć przed klientami, raczej należałoby się nimi chwalić, wszak
mogło to tylko podnieść rangę artysty w oczach otoczenia..., podnieść, ponieważ wśród
owej klienteli optyka, nowoczesna technologia i jej zastosowania w nauce - były wręcz
synonimami mądrości i stanu społecznego....
Z drugiej strony, jeszcze większym sukcesem byłoby, gdyby artysta potrafił malować
i rysować bez pomocy naukowych, wykazując kunszt niedostępny innym "maluczkim",
a zwłaszcza, nie dający się łatwo wytłumaczyć - jako jedynie dobrego opanowania
powszechnie znanych narzędzi i technik.
Przecież sens stosowania optyki jest taki - że umożliwia ona nie tylko osiąganie
dobrych efektów wizualnych - ale również osiąganie ich..., niezależnie od poziomu
talentu manualnego..., a m.in., dzięki lekturze "Wiedzy Tajemnej" wiemy, że nie
było to takie proste.
Tymczasem korzystanie z optyki dawnej nastręczało nierzadko większych problemów,
niż zastosowanie prostszych, wcześniej znanych technologii.
Zatem, logicznym wnioskiem byłoby, że Ci, którzy potrafili malować świetnie, lecz bez
zastosowania optyki - powinni zasłużyć na traktowanie najlepsze, najwyższe spośród
żyjących twórców, a zatem to oni też powinni stanowić prawdziwy wzór dla adeptów
i czeladników, a także kolejnych pokoleń. Potwierdza mą tezę także odwieczny
- dosłownie odwieczny - system nauczania adeptów, polegający na czym zupełnie innym,
niż nauka posługiwania się optyką...
Oczywiście - jak również postaram się dowieść - istniała "Wiedza Tajemna".
Tak, istniała poważna i rozbudowana wiedza o tajnikach warsztatu artystów malarzy, ale...,
dotyczyła ona nie (lub nie przede wszystkim) optyki, czy jakiejkolwiek innej metody samej
w sobie, ale ich zbioru, a zarazem - w sensie dosłownym - wszystko sprowadzało się do funkcji
i roli ówczesnego artysty.
Chodziło zatem - nie tyle o zachowanie sekretów techniki przed klasami wyższymi,
które były zresztą jedynymi, pobierającymi pełne i niemal obligatoryjne wykształcenie,
a zatem zdolnymi zrozumieć te tajniki - ale o zachowanie wysokiej, certyfikowanej
jakości "produktów", o gwarancję jakości i kunsztu twórcy, działającego na rynku
zamówień publicznych...
Prawie wszyscy dawni twórcy, jak i - i wbrew pozorom - większa część współczesnych artystów,
żyła i żyje z zamówień, ze sprzedaży własnych prac, lub jest sponsorowana przez instytucje
promujące określone formy twórczości...
W przypadku cechu malarzy - rygor stanowił - że uczyć się można tylko u Mistrzów cechowych,
lub mających dane uprawnienia np., przez funkcjonowanie w określonej organizacji / stowarzyszeniu,
a potem np., w Akademii Sztuk Pięknych...
Zatem, choć chroniono czasem tajniki rzemiosła, choć optyka mogła być jedną z wielu metod
i technik w zakresie tego rzemiosła - nie chroniono ich przed potencjalnym klientem...
Celem "ochrony" było raczej zachowanie elitaryzmu i rangi rzemiosła, zapewnienie klientom
certyfikowanej gwarancji jakości dzieł, ochrony zaś jedynie przed dyletanctwem i amatorstwem
- nie tyle w sensie "papierków", a wprost - jakości technicznej.
Zatem ukrywanie wiedzy przed tymi, którzy ją i tak posiadali - przede wszystkim
mam tu na myśli duchowieństwo i arystokrację - byłoby po prostu bezsensowne...,
acz, co innego, chronić tę wiedzę wobec niewykształconych, pragnących dostępu do elit,
stanów niższych..., o, to już miało sens, ba, było po prostu koniecznością.
i technik w zakresie tego rzemiosła - nie chroniono ich przed potencjalnym klientem...
Celem "ochrony" było raczej zachowanie elitaryzmu i rangi rzemiosła, zapewnienie klientom
certyfikowanej gwarancji jakości dzieł, ochrony zaś jedynie przed dyletanctwem i amatorstwem
- nie tyle w sensie "papierków", a wprost - jakości technicznej.
Zatem ukrywanie wiedzy przed tymi, którzy ją i tak posiadali - przede wszystkim
mam tu na myśli duchowieństwo i arystokrację - byłoby po prostu bezsensowne...,
acz, co innego, chronić tę wiedzę wobec niewykształconych, pragnących dostępu do elit,
stanów niższych..., o, to już miało sens, ba, było po prostu koniecznością.
Należy w tym miejscu dodać jeszcze jedną, bardzo istotną informację - malarstwo, czy rzeźba długo,
oj długo nie były uznawane za sztuki prestiżowe i wyzwolone..., o nie..., wręcz odwrotnie,
były uważane za zajęcia niewłaściwe dla osób ze sfer klienteli - szlachty, arystokracji,
dworów, duchowieństwa i innych bogaczy, ba, nazywano je wręcz "brudzącymi ręce",
męczącymi, nieszlachetnymi - zatem i nie dla szlachty...
Dlatego do absolutnej rzadkości należą przypadki szlachciców, którzy zostali artystami, a i to najczęściej,
raczej z rodzin uboższych - np., Velazquez, czy Michał Anioł, częściej już dotyczy malarzy, którzy byli
za życia - za zasługi - obdarzani tytułem szlacheckim (jak Rubens np.).
Wiem wiem, w naszym kraju to prawie herezja, wszak spośród XIX wiecznych malarzy polskich,
większość wywodziła się z rodów szlacheckich właśnie, a i do dziś krąży podskórne przekonanie,
że korzenie szlacheckie dają nam "coś więcej", niż mieszczańskie czy chłopskie, niemniej...,
w skali historii sztuki kultury zachodniej, nawet uwzględniając wszystkich malujących szlachciców
polskich - malarzy / szlachciców było bardzo, bardzo niewielu...
większość wywodziła się z rodów szlacheckich właśnie, a i do dziś krąży podskórne przekonanie,
że korzenie szlacheckie dają nam "coś więcej", niż mieszczańskie czy chłopskie, niemniej...,
w skali historii sztuki kultury zachodniej, nawet uwzględniając wszystkich malujących szlachciców
polskich - malarzy / szlachciców było bardzo, bardzo niewielu...
W przyjęciu do wiadomości słów Davida Hockneya przeszkadzało mi coś jeszcze...
Jak wspomniałem, sporo czytałem na temat historii sztuki - od lat interesowała mnie teoretyczna
strona mojego zajęcia...
Zatem nie dziwota, iż szybko zauważyłem jak bardzo ta publikacja jest - ogólnie rzecz biorąc
wybiórcza.
strona mojego zajęcia...
Zatem nie dziwota, iż szybko zauważyłem jak bardzo ta publikacja jest - ogólnie rzecz biorąc
wybiórcza.
Jednymi z najważniejszych przykładów owej wybiórczości - co staram się jak najsolidniej wykazać
w kolejnych postach - jest bardzo dowolne szafowanie porównaniami dzieł z różnych epok, tematyk
i itp. Niektóre dzieła Autor bierze pod uwagę w całości, inne w drobnych fragmentach; pomija
oczywiste różnice wynikłe z techniki (olejna np., i fresk), a co jeszcze ważniejsze - wybiera wyłącznie
tych artystów i tylko te ich dzieła - które sugerują "właściwe" odpowiedzi...
Zatem, logicznym wnioskiem "kontra" było (dla mnie), by w konstrukcji tego tekstu nie ograniczać
się, że muszę podejść do sprawy jak najszerzej, jak najdokładniej - stąd zamiast jednego tekstu,
powstał całkiem rozbudowany cykl...
Co więcej, postanowiłem skoncentrować się i większą część tekstu oprzeć nie na tym,
co pisze David Hockney, ale czego NIE pisze; nie - co i kogo pokazuje - ale,
co i kogo pomija...
Czego w "Wiedzy Tajemnej" brakuje mi najbardziej?
Cóż, Autor niemal zupełnie pomija w swych analizach tło historyczne, kulturowe, obyczajowe,
religijne..., zatem także możliwość analizy / brania pod uwagę znaczeń symbolicznych,
alegorycznych i metaforycznych, albo i nawet po prostu zwyczajowych w danym miejscu i czasie
- moda, popularne stylistyki, itp.
Brak jest zresztą i rzeczy prostszych - np., wiedzy o strojach jakie ludzie dawniej nosili,
jak wyglądały ich domy, okna, oświetlenie, itp.
Ba, Autor pomija też ogromną część kwestii stricte warsztatowych, a także edukacji artystycznej
w dawnych wiekach, słowem, wszystko, co może inaczej tłumaczyć osiągnięcia Dawnych Mistrzów...
Pominął Autor również sporo z ważniejszych (!) tematyk dominujących w sztuce dawnej,
bo portret i martwa natura - na których Autor się koncentruje - bynajmniej nie stanowiły
o malarstwie dawnym...
David Hockney ponadto - wielokrotnie - pisze o wrażeniu "fotomontażu", gdy patrzy
na obrazy dawnych malarzy.
To prawda, podobieństwo jest, ale moim zdaniem należy - w zgodzie z zasadą następstwa zdarzeń
uznać, że było odwrotnie, że to fotograficy zaadaptowali lub ponownie "odkryli" dla siebie metodę
od wielu wieków z powodzeniem stosowaną przez Dawnych Mistrzów.
Z początku zresztą, jak wiele innych problemów, wiele rozwiązań było zwyczajnie wymuszonych
względami technicznymi - np., skomplikowanie kompozycji, fantazyjny temat, wielkość obrazu,
fresk mokry (szybkość schnięcia i odporność wyschniętej powierzchni malarskiej), itp.
Jak już pisałem nieco wyżej, gdy się zastanowić, nie da się nie dostrzec, że Autor książki wybiera
przykłady bardzo starannie. Byłoby to wielkim plusem..., gdyby nie taki drobiazg...,
iż jest to wybór jednokierunkowy, przedstawiający nam świat dawnej sztuki tak, jakby artyści
malowali wówczas tylko proste portrety i martwe natury, ewentualnie, z rzadka wykonując
inne zlecenia...
W rzeczywistości cały czas - tj., jeszcze w XVIII i początkach XIX wieku - na piedestale
sztuki, wśród najpopularniejszych motywów zamawianych u artystów - w pierwszym rzędzie
stoją sceny religijne, historyczne (propagandowo - polityczne), alegoryczne, w tym
mitologiczne, z czasem także pejzaż, w którym zresztą łatwo było zamieszczać elementy
powyższych tematyk.
Natomiast portrety, sceny z życia (różnych stanów, grup i społeczności), sceny rodzajowe,
czy martwe natury - długo stanowiły uzupełnienie tematyk podstawowych i jako motywy
samodzielne rozwijały się stopniowo od XVI wieku, przeżywając rozkwit w wiekach
XVII i XVIII, szczególnie zaś w wieku XIX.
Co więcej, spora część takich prac, podobnie jak tematy najważniejsze, miało głęboki,
nierzadko rozbudowany, wielopoziomowy sens alegoryczny, i/lub symboliczny.
David Hockney pisze również, że Jego zdaniem zapomnieliśmy dziś, jak się używa
dawnych narzędzi i dlatego trudno nam pojąć osiągnięcia i wspaniałość wizualną
dawnej sztuki.
Cóż, z jednej strony się z tą tezą zgadzam, z drugiej będę z nią polemizował.
Moim zdaniem, które oczywiście umotywuję w kolejnych częściach komentarza - jest tak
w odniesieniu do licznych metod i technik nie mających źródła w stosowaniu optyki.
Wszak akurat narzędzi optycznych używamy obecnie wręcz nagminnie.
Po prostu nie są to te same przyrządy, ale ulepszone ich wersje - aparaty i kamery fotograficzne,
drukarki / wydruki, komputery, programy graficzne i do edycji zdjęć, projektory i rzutniki...
Moim zdaniem zapomnieliśmy o czymś innym, zapomnieliśmy ile czasu, sił, skupienia
i doświadczenia - wymagała podówczas nauka malarstwa - jak bardzo od kunsztu i biegłości
artysty zależał - dosłownie i wcale nie pompatycznie pisząc - jego twórczy los.
w kolejnych postach - jest bardzo dowolne szafowanie porównaniami dzieł z różnych epok, tematyk
i itp. Niektóre dzieła Autor bierze pod uwagę w całości, inne w drobnych fragmentach; pomija
oczywiste różnice wynikłe z techniki (olejna np., i fresk), a co jeszcze ważniejsze - wybiera wyłącznie
tych artystów i tylko te ich dzieła - które sugerują "właściwe" odpowiedzi...
Zatem, logicznym wnioskiem "kontra" było (dla mnie), by w konstrukcji tego tekstu nie ograniczać
się, że muszę podejść do sprawy jak najszerzej, jak najdokładniej - stąd zamiast jednego tekstu,
powstał całkiem rozbudowany cykl...
Co więcej, postanowiłem skoncentrować się i większą część tekstu oprzeć nie na tym,
co pisze David Hockney, ale czego NIE pisze; nie - co i kogo pokazuje - ale,
co i kogo pomija...
Czego w "Wiedzy Tajemnej" brakuje mi najbardziej?
Cóż, Autor niemal zupełnie pomija w swych analizach tło historyczne, kulturowe, obyczajowe,
religijne..., zatem także możliwość analizy / brania pod uwagę znaczeń symbolicznych,
alegorycznych i metaforycznych, albo i nawet po prostu zwyczajowych w danym miejscu i czasie
- moda, popularne stylistyki, itp.
Brak jest zresztą i rzeczy prostszych - np., wiedzy o strojach jakie ludzie dawniej nosili,
jak wyglądały ich domy, okna, oświetlenie, itp.
Ba, Autor pomija też ogromną część kwestii stricte warsztatowych, a także edukacji artystycznej
w dawnych wiekach, słowem, wszystko, co może inaczej tłumaczyć osiągnięcia Dawnych Mistrzów...
Pominął Autor również sporo z ważniejszych (!) tematyk dominujących w sztuce dawnej,
bo portret i martwa natura - na których Autor się koncentruje - bynajmniej nie stanowiły
o malarstwie dawnym...
David Hockney ponadto - wielokrotnie - pisze o wrażeniu "fotomontażu", gdy patrzy
na obrazy dawnych malarzy.
To prawda, podobieństwo jest, ale moim zdaniem należy - w zgodzie z zasadą następstwa zdarzeń
uznać, że było odwrotnie, że to fotograficy zaadaptowali lub ponownie "odkryli" dla siebie metodę
od wielu wieków z powodzeniem stosowaną przez Dawnych Mistrzów.
Z początku zresztą, jak wiele innych problemów, wiele rozwiązań było zwyczajnie wymuszonych
względami technicznymi - np., skomplikowanie kompozycji, fantazyjny temat, wielkość obrazu,
fresk mokry (szybkość schnięcia i odporność wyschniętej powierzchni malarskiej), itp.
Jak już pisałem nieco wyżej, gdy się zastanowić, nie da się nie dostrzec, że Autor książki wybiera
przykłady bardzo starannie. Byłoby to wielkim plusem..., gdyby nie taki drobiazg...,
iż jest to wybór jednokierunkowy, przedstawiający nam świat dawnej sztuki tak, jakby artyści
malowali wówczas tylko proste portrety i martwe natury, ewentualnie, z rzadka wykonując
inne zlecenia...
W rzeczywistości cały czas - tj., jeszcze w XVIII i początkach XIX wieku - na piedestale
sztuki, wśród najpopularniejszych motywów zamawianych u artystów - w pierwszym rzędzie
stoją sceny religijne, historyczne (propagandowo - polityczne), alegoryczne, w tym
mitologiczne, z czasem także pejzaż, w którym zresztą łatwo było zamieszczać elementy
powyższych tematyk.
Natomiast portrety, sceny z życia (różnych stanów, grup i społeczności), sceny rodzajowe,
czy martwe natury - długo stanowiły uzupełnienie tematyk podstawowych i jako motywy
samodzielne rozwijały się stopniowo od XVI wieku, przeżywając rozkwit w wiekach
XVII i XVIII, szczególnie zaś w wieku XIX.
Co więcej, spora część takich prac, podobnie jak tematy najważniejsze, miało głęboki,
nierzadko rozbudowany, wielopoziomowy sens alegoryczny, i/lub symboliczny.
David Hockney pisze również, że Jego zdaniem zapomnieliśmy dziś, jak się używa
dawnych narzędzi i dlatego trudno nam pojąć osiągnięcia i wspaniałość wizualną
dawnej sztuki.
Cóż, z jednej strony się z tą tezą zgadzam, z drugiej będę z nią polemizował.
Moim zdaniem, które oczywiście umotywuję w kolejnych częściach komentarza - jest tak
w odniesieniu do licznych metod i technik nie mających źródła w stosowaniu optyki.
Wszak akurat narzędzi optycznych używamy obecnie wręcz nagminnie.
Po prostu nie są to te same przyrządy, ale ulepszone ich wersje - aparaty i kamery fotograficzne,
drukarki / wydruki, komputery, programy graficzne i do edycji zdjęć, projektory i rzutniki...
Moim zdaniem zapomnieliśmy o czymś innym, zapomnieliśmy ile czasu, sił, skupienia
i doświadczenia - wymagała podówczas nauka malarstwa - jak bardzo od kunsztu i biegłości
artysty zależał - dosłownie i wcale nie pompatycznie pisząc - jego twórczy los.
Z czasem, za jedno z najważniejszych zadań w mym komentarzu do "Wiedzy Tajemnej"
uznałem udokumentowanie kontry wobec najdalej idących wniosków Autora, że zacytuję:
1. "(...), nie sugeruję tu stosowania soczewek ( w domyśle: i innych przyrządów optycznych ),
przez wszystkich artystów, a tylko to, że użycie soczewek stało się na tyle dominujące,
by uzyskany dzięki soczewkom obraz pełnił funkcję modelową dla całego malarstwa";
że dwie spośród najbardziej fundamentalnych zasad malarstwa zachodniego, czyli perspektywa
linearna ( punkt zbieżności ) i światłocień, są wynikiem studiowania rzutów optycznych natury,
czego dotąd nie sugerowano".
Uważam, że te wnioski są dalece przesadzone, czasem wprost błędne, a dowodem na to
nie tylko rozważania z powyższego "wprowadzenia", i kolejnych czterech artykułów cyklu głównego,
a także - cykl "Uzupełnień".
Kończąc wprowadzenie, zamieszczam poniżej skrót informacji o tym, czego będą dotyczyć kolejne
części ( cyklu głównego i "Uzupełnień" ), oraz wybór linków przydatnych, by w pełni zrozumieć
co wyżej / niżej napisałem.
uznałem udokumentowanie kontry wobec najdalej idących wniosków Autora, że zacytuję:
1. "(...), nie sugeruję tu stosowania soczewek ( w domyśle: i innych przyrządów optycznych ),
przez wszystkich artystów, a tylko to, że użycie soczewek stało się na tyle dominujące,
by uzyskany dzięki soczewkom obraz pełnił funkcję modelową dla całego malarstwa";
2.
"Przynajmniej do czasu wynalezienia fotografii, naturalistyczny
charakter malarstwa był celem
sztuki i głównym kryterium oceny obrazu";
3.
"Wszystkie moje ( Davida Hockneya ) eksperymenty doprowadziły mnie w
końcu do zrozumienia,sztuki i głównym kryterium oceny obrazu";
że dwie spośród najbardziej fundamentalnych zasad malarstwa zachodniego, czyli perspektywa
linearna ( punkt zbieżności ) i światłocień, są wynikiem studiowania rzutów optycznych natury,
czego dotąd nie sugerowano".
Uważam, że te wnioski są dalece przesadzone, czasem wprost błędne, a dowodem na to
nie tylko rozważania z powyższego "wprowadzenia", i kolejnych czterech artykułów cyklu głównego,
a także - cykl "Uzupełnień".
Kończąc wprowadzenie, zamieszczam poniżej skrót informacji o tym, czego będą dotyczyć kolejne
części ( cyklu głównego i "Uzupełnień" ), oraz wybór linków przydatnych, by w pełni zrozumieć
co wyżej / niżej napisałem.
Oczywiście wszystkim polecam też przeczytanie Tekstu źródłowego, czyli „Wiedzy Tajemnej”
Davida Hockneya!
Davida Hockneya!
Zatem, w kolejnych postach znajdziecie Państwo:
Cz. II - O "Wiedzy Tajemnej" - tło historyczne - zawiera informacje wprowadzające
w temat kultury antyku i co ważniejsze dla naszego tematu - wpływu elementów / szczątków
kultury starożytnej w okresie późniejszym, czyli od wczesnego średniowiecza
(około IV – V wieku nowej Ery), do wczesnego renesansu (wiek XIV).
Znajdziecie też Państwo w "tle historycznym" co nie co informacji o dalszych losach idei
starożytności, a także rozwoju i ważnych - moim zdaniem - faktów z okresu XV - XIX wieku.
Polecam tę część tekstu, bo już sama w sobie pomaga zrozumieć skomplikowanie
problematyki sztuki dawnej i źródeł zachodzących w niej przemian.
Cz. III - O "Wiedzy Tajemnej" - edukacja i technologie - wprowadzi w podstawowy zarys
informacji o sposobach dawnej edukacji artystycznej, w tym opowiem o dostępności i cechach
zarówno pozytywnych jak i negatywnych) najróżniejszych metod kopiowania i radzenia sobie
z problematyką przestrzeni, bryły i efektów trójwymiarowości w obrazach.
Opowiem też, co nie co, o podstawowych technikach - dominujących w dawnym malarstwie.
W końcu postaram się wprowadzić Państwa w temat sytuacji artystów na przełomie
średniowiecza i renesansu (i później), w zasady istnienia cechów rzemiosł, kiedy i jak straciły
one swoją siłę i co je zastąpiło. Zamieszczę też nieco informacji dotyczących idei wyzwolenia sztuki,
a także społeczeństwa stanowego, szczególnie stanu szlacheckiego - w tym możnowładców,
m.in., co cenili i czego przed nimi nie było trzeba ukrywać, zatem przed kim, tak naprawdę,
był powód chronić tajniki cechowe, i dlaczego.
informacji o sposobach dawnej edukacji artystycznej, w tym opowiem o dostępności i cechach
zarówno pozytywnych jak i negatywnych) najróżniejszych metod kopiowania i radzenia sobie
z problematyką przestrzeni, bryły i efektów trójwymiarowości w obrazach.
Opowiem też, co nie co, o podstawowych technikach - dominujących w dawnym malarstwie.
W końcu postaram się wprowadzić Państwa w temat sytuacji artystów na przełomie
średniowiecza i renesansu (i później), w zasady istnienia cechów rzemiosł, kiedy i jak straciły
one swoją siłę i co je zastąpiło. Zamieszczę też nieco informacji dotyczących idei wyzwolenia sztuki,
a także społeczeństwa stanowego, szczególnie stanu szlacheckiego - w tym możnowładców,
m.in., co cenili i czego przed nimi nie było trzeba ukrywać, zatem przed kim, tak naprawdę,
był powód chronić tajniki cechowe, i dlaczego.
Cz. IV - O "Wiedzy Tajemnej" - polemika - dotyczy dosłownie polemiki z konkretnymi
przykładami zawartymi w książce, oraz pewnej dozy kontrprzykładów - oczywiście w ramach np.,
wyboru artystów, przez Autora książki.
Część V - O "Wiedzy Tajemnej" - kontrprzykłady - o tym, czego żadne
narzędzia optyczne
(z tamtych czasów) nie dają, nie zastąpią, oraz czemu, w wielu przypadkach, po prostu nie były
przydatne lub potrzebne. Także odmienności czasu pracy koniecznego ze względu na różne techniki
(oraz kiedy to się zmieniło i dlaczego) i co z tego wynika.
(z tamtych czasów) nie dają, nie zastąpią, oraz czemu, w wielu przypadkach, po prostu nie były
przydatne lub potrzebne. Także odmienności czasu pracy koniecznego ze względu na różne techniki
(oraz kiedy to się zmieniło i dlaczego) i co z tego wynika.
....................................................
W "Uzupełnieniach":
Cz. I - O sztuce włoskiej okresu początków i rozwoju renesansu ( głównie XV - XVI wiek ).
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-i-odrodzenie-malarstwo-xv.html
Cz. II - Caravaggio i caravaggioniści ( piszę również o caravaggionistach z Francji i Holandii ).
W "Uzupełnieniach":
Cz. I - O sztuce włoskiej okresu początków i rozwoju renesansu ( głównie XV - XVI wiek ).
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-i-odrodzenie-malarstwo-xv.html
Cz. II - Caravaggio i caravaggioniści ( piszę również o caravaggionistach z Francji i Holandii ).
Cz. III - O sztuce włoskiej XVII - XIX wieku ( początku XI wieku ).
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-iii-sztuka-woska-xvii-xix.html
Cz. IV - O sztuce Hiszpanii ( w jej rozkwicie - XVII - XVIII wiek ).
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/czesc-iv-hiszpania.html
Cz V - O sztuce Niderlandów, Flamandów i Holendrów ( od XV do XVIII wieku ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-cz-v-niderlandy.html
Cz. VI - O sztuce Anglii ( jej "złotym wieku" głównie - XVIII i XIX wiek ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-vi-wielka-brytania.html
Cz. VII - O sztuce Francji ( głównie XVII - XIX wiek ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-vii-francja.html
Cz. VIII - O sztuce Niemiec ( od XV do XIX wieku ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/02/uzupenienia-viii-niemcy.html
Cz. XIX - Oo sztuce Polskiej ( wiek XIX i początek XX ).
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/02/uzupenienia-ix-polska.html
Oczywiście cykl "Uzupełnień" nie wyczerpuje tematu sztuki europejskiej ani nie pokazuje
wszystkich artystów danego czasu, niemniej starałem się wziąć pod uwagę zjawiska
co ciekawsze, najważniejsze pod kątem przyjętego tematu, lub dla danej epoki / krainy.
Większa część "Uzupełnień" dotyczy zasięgu ( terytorialnego i czasowego ) analogicznego
do ujmowanego przez Davida Hockneya, acz w wyborze artystów starałem się być
jak najmniej wybiórczy, oczywiście jeśli chodzi o największych Mistrzów Malarstwa.
Wyjątkiem jest część ostatnia - w książce nie ma słowa o sztuce polskiej, jednak
z pewnych względów, postanowiłem zamieścić informacje o kilkunastu czołowych
malarzach polskich.
Cz. IV - O sztuce Hiszpanii ( w jej rozkwicie - XVII - XVIII wiek ).
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/czesc-iv-hiszpania.html
Cz V - O sztuce Niderlandów, Flamandów i Holendrów ( od XV do XVIII wieku ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-cz-v-niderlandy.html
Cz. VI - O sztuce Anglii ( jej "złotym wieku" głównie - XVIII i XIX wiek ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-vi-wielka-brytania.html
Cz. VII - O sztuce Francji ( głównie XVII - XIX wiek ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/01/uzupenienia-vii-francja.html
Cz. VIII - O sztuce Niemiec ( od XV do XIX wieku ),
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/02/uzupenienia-viii-niemcy.html
Cz. XIX - Oo sztuce Polskiej ( wiek XIX i początek XX ).
http://pawtadgal.blogspot.com/2014/02/uzupenienia-ix-polska.html
Oczywiście cykl "Uzupełnień" nie wyczerpuje tematu sztuki europejskiej ani nie pokazuje
wszystkich artystów danego czasu, niemniej starałem się wziąć pod uwagę zjawiska
co ciekawsze, najważniejsze pod kątem przyjętego tematu, lub dla danej epoki / krainy.
Większa część "Uzupełnień" dotyczy zasięgu ( terytorialnego i czasowego ) analogicznego
do ujmowanego przez Davida Hockneya, acz w wyborze artystów starałem się być
jak najmniej wybiórczy, oczywiście jeśli chodzi o największych Mistrzów Malarstwa.
Wyjątkiem jest część ostatnia - w książce nie ma słowa o sztuce polskiej, jednak
z pewnych względów, postanowiłem zamieścić informacje o kilkunastu czołowych
malarzach polskich.
Oprócz bloga - udostępniłem w albumie Picasaweb, pełny wybór prac, jakie początkowo
zamierzałem opublikować w tej serii artykułów - tu publikuję je w kontekście i kontrze
do wyboru zamieszczonego przez Autora na pierwszych stronach książki:
https://picasaweb.google.com/112757272737323847891/PaweTadeuszGalinskiInspiracje
https://picasaweb.google.com/112757272737323847891/PaweTadeuszGalinskiInspiracje02
Pochwała dla używania współczesnych narzędzi optycznych:
zamierzałem opublikować w tej serii artykułów - tu publikuję je w kontekście i kontrze
do wyboru zamieszczonego przez Autora na pierwszych stronach książki:
https://picasaweb.google.com/112757272737323847891/PaweTadeuszGalinskiInspiracje
https://picasaweb.google.com/112757272737323847891/PaweTadeuszGalinskiInspiracje02
Linki uzupełniające do Części Pierwszej:
David Hockney i sporo
o teorii „Wiedzy Tajemnej” w wersji video na You Tube:
http://www.youtube.com/results?search_query=%20%20%09%20Secret%20knowledge%20of%20David%20hockney&sm=3
http://www.youtube.com/results?search_query=%20%20%09%20Secret%20knowledge%20of%20David%20hockney&sm=3
Życiorys Davida
Hockneya:
Pochwała dla używania współczesnych narzędzi optycznych:
Tekst w Wikipedii o teorii Hockney / Falco ( j. angielski ):
Link, który pozwala zrozumieć podstawowe treści o teorii
Hockneya wspartej wiedzą fizyka
o nazwisku Falco ( oczywistym plusem
jest też język polski ):
A tu kilka ważnych pytań, i troszkę o podstawach – powodach
dyskusji z punktu widzenia…
rynku sztuki:
rynku sztuki:
Link o tyle ciekawy, że zestawia recenzje dwóch książek, z których
i ja sam najczęściej korzystałem
( poza źródłami internetowymi ), pisząc tę serię komentarzy:
( poza źródłami internetowymi ), pisząc tę serię komentarzy:
Postscriptum.
Po zastanowieniu, postanowiłem odjąć z całości cyklu "podsumowania" - bowiem właściwie
wszystko, co najważniejsze, znalazło się w tym i kolejnych tekstach.
Po drugie - mam pewność, że jeszcze dekadę wcześniej miałbym ogromny problem z napisaniem
tego tekstu - z powodów zupełnie prozaicznych - nie miałbym łatwego dostępu do fotograficznej
dokumentacji tysięcy dzieł sztuki najróżniejszych epok, stylów, tematyk, w tym - co było dla mnie
ważne - mniej znanych, mniej popularnych autorów...
Publikacje książkowe i albumowe są znacznie gorszym źródłem informacji niż sieć, bowiem
na kartach nawet wielkiej i grubej książki trudno zmieścić więcej niż kilkaset prac, a często
pojedynczy autorzy malowali tych prac po 100-1000 - niektórzy nawet parę tysięcy,
a doliczając szkice...
Zatem chylę tu czoła przed wszystkimi miłośnikami dawnej sztuki, którzy przyczynili
się do zgromadzenia w sieci dziesiątków tysięcy dzieł sztuki dawnej!
Po zastanowieniu, postanowiłem odjąć z całości cyklu "podsumowania" - bowiem właściwie
wszystko, co najważniejsze, znalazło się w tym i kolejnych tekstach.
Po drugie - mam pewność, że jeszcze dekadę wcześniej miałbym ogromny problem z napisaniem
tego tekstu - z powodów zupełnie prozaicznych - nie miałbym łatwego dostępu do fotograficznej
dokumentacji tysięcy dzieł sztuki najróżniejszych epok, stylów, tematyk, w tym - co było dla mnie
ważne - mniej znanych, mniej popularnych autorów...
Publikacje książkowe i albumowe są znacznie gorszym źródłem informacji niż sieć, bowiem
na kartach nawet wielkiej i grubej książki trudno zmieścić więcej niż kilkaset prac, a często
pojedynczy autorzy malowali tych prac po 100-1000 - niektórzy nawet parę tysięcy,
a doliczając szkice...
Zatem chylę tu czoła przed wszystkimi miłośnikami dawnej sztuki, którzy przyczynili
się do zgromadzenia w sieci dziesiątków tysięcy dzieł sztuki dawnej!
Po trzecie - chciałem w tym miejscu podziękować moim nauczycielom, którzy uczyli mnie wbijając
mi do głowy m.in. wiedzę techniczną i historyczną, w tym przede wszystkim memu Mistrzowi,
Januszowi Janowskiemu; oraz przyjaciołom i kilku mniej znanym mi osobom, które jednak szczerze
(i bezinteresownie !) wspomogły mnie radami i potwierdzały wiele z moich domysłów, czyli sumując,
dziękuję wszystkim tym - dzięki którym mogłem "dać sobie radę" z tego typu wypowiedzią,
nie mając przecież przygotowania stricte naukowego...
mi do głowy m.in. wiedzę techniczną i historyczną, w tym przede wszystkim memu Mistrzowi,
Januszowi Janowskiemu; oraz przyjaciołom i kilku mniej znanym mi osobom, które jednak szczerze
(i bezinteresownie !) wspomogły mnie radami i potwierdzały wiele z moich domysłów, czyli sumując,
dziękuję wszystkim tym - dzięki którym mogłem "dać sobie radę" z tego typu wypowiedzią,
nie mając przecież przygotowania stricte naukowego...
Wielkie dzięki!
Po czwarte - uznałem za konieczne by wspomnieć, że choć parafrazuję lub cytuję kilka wypowiedzi
osób trzecich, prawie cały tekst jest mojego autorstwa, zaś fotografie i reprodukcje dzieł
zamieszczone na blogu są zaczerpnięte jako dzieła z zakresu tzw., "dziedzictwa kultury",
udostępnione do publikacji w sieci w ramach tzw., "domeny publicznej".
osób trzecich, prawie cały tekst jest mojego autorstwa, zaś fotografie i reprodukcje dzieł
zamieszczone na blogu są zaczerpnięte jako dzieła z zakresu tzw., "dziedzictwa kultury",
udostępnione do publikacji w sieci w ramach tzw., "domeny publicznej".
W pozostałych przypadkach nie publikuję zdjęć / reprodukcji - zamieszczam w zamian linki
prowadzące do prezentacji autorskich. Gdyby jednak ktoś uważał, że powinienem lepiej
opisać jakieś zdjęcia, czy linki, proszę o informację, z pewnością niezwłocznie to uczynię.
prowadzące do prezentacji autorskich. Gdyby jednak ktoś uważał, że powinienem lepiej
opisać jakieś zdjęcia, czy linki, proszę o informację, z pewnością niezwłocznie to uczynię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz