czwartek, 10 marca 2016

Ślepcy...

Ślepcy...

Szanowni państwo, wbrew pozorom, nie chodzi tu o przykre określenie 
braku jednego ze zmysłów. Jest to opowieść / próba interpretacji obrazu,
cząstki twórczości jednego z najciekawszych dawnych malarzy: 
Petera Bruegla Starszego.


Ślepcy..., ślepy ciągnie ślepego, a gdy którykolwiek się potknie...

Na pierwszy rzut oka obraz przedstawia niewidomych, jednakże, mówimy o artyście 
z XVI wieku, artyście znanym z wielu rozwiązań, rozbudowanej treści metaforycznych 
i symbolicznych, ale nieznanym jako malarz - ilustrator - dosłowny realista.  

Dziś / współcześnie jesteśmy przyzwyczajeni - do przeglądania świata w zwierciadłach 
fotografii, filmu, komputerowych video, grafik, internetowych baz danych, i itp. 
W XVI wieku ludzie, w tym artyści nie posiadali takich możliwości, narzędzi, mediów. 
Byli też - w ogromnej większości - głęboko religijni, życie miało dla nich bardziej 
mistyczny charakter. W sztuce - będącej esencją codziennych inspiracji - także 
mistycyzm codziennej wiary przybierał formy głębsze, nasycone wręcz metaforami. 

Sięgnijmy do Ewangelii wg św. Mateusza:
"Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, 
obaj w dół wpadną."

W tym momencie możemy uczynić dwa założenia wstępne. 

Po pierwsze - ten obraz nie jest prostą ilustracją równie prostej ówczesnej sytuacji. 
Po drugie - rozwiązanie najprawdopodobniej znajdziemy w odwołaniu do religii 
chrześcijańskiej. 

O co może chodzić? Być może dobrze byłoby sięgnąć najpierw do innych dzieł 
danego autora? 



Wieża Babel.

Przyjrzyjmy się jej uważniej.

Ogromna budowla - częściowo zapewne wykuta w skale, wysokiej górze, następnie podwyższana, pnie się ku górze, jeszcze się pnie, ale już jest dziwnie przechylona, 
jakby zagłębiała się w ziemi pod własnym ciężarem, ciężarem niedosiężnych marzeń, 
a zarazem tak, nie inaczej..., tak tak, zaślepienia.

 

Samobójstwo Saula.

Zapewne nie wszyscy dziś znają tę staro-testamentową opowieść.
Acz raczej większość kojarzy króla Dawida - pogromcę Goliata?
Saul był królem przed Dawidem.
Królem - według biblijnego tekstu - tak aroganckim, że zignorował głos swojego 
Boga i przegrał wojnę - nie tylko zaszkodził własnemu plemieniu, ale musiał zginąć 
w sposób najbardziej w tej tradycji haniebny - popełniając samobójstwo.
Tę scenę widzimy u dołu, z lewej.
Z prawej, jak fala sztormowa, zmierza ku lewej wielka, wroga armia...

Niemal we wszystkich ważniejszych obrazach malarza - postaci ludzkie są znikome
w skali obrazu, a ich działaniom towarzyszy spojrzenie na rozległy pejzaż, czyniący 
ze zdarzeń, bitew wielkich, czy budowli, sytuacje niemal incydentalne..., przynajmniej, 
w perspektywie Uniwersum.

Wojna ogólnie - jest bezsensem i zbrodnią, rzezią i zaprzeczeniem - spokojnego życia toczącego się w tle. Jest zatem formą zaślepienia - oto zaślepieni wystąpili wobec zaślepionym. Jedna ze stron wygrywa, ale za jaką cenę - dla wszystkich uczestników?
Ile dusz zatraconych, ile talentów nieodkrytych zgnije potem na polu..., chwały?
Ale przecież nie tylko w czasie wojny zdarza się nam nie chcieć lub z ignorancji 
przegapić wydarzenia, które mogą całkowicie odmienić świat, na wiele lat, czasem, 
milleniów...



Oto wiodą na śmierć jedną z najciekawszych, być może najważniejszą z person 
ostatnich kilku tysięcy lat...
Dla jednych Syn Boży, dla innych prorok, lub wędrowny moralista, etyk semicki 
- Jezus z Nazaretu.
Znów łatwo dostrzec charakterystyczne cechy malarstwa Bruegela - rozległy pejzaż, 
stroje z epoki wymieszane z historycznie odzianymi postaciami biblijnymi, ludziki 
w większości jak..., robaczki na łące, jak cząstki niezmiernych sił natury, ale przede
 wszystkim..., jakże mała jest postać Jezusa, znacznie lepiej widzimy scenę rozpaczy
Jego matki. 
Teoretycznie wszyscy zmierzają na miejsce kaźni, lecz przyjrzyjmy się uważnie... 
Oto, większość ludzi tak naprawdę jest ślepa wobec udręki Jezusa, obojętna, a rozpacz
matki dostrzegają jedynie najbliżsi. Ludzie, nie widzą, że uczestniczą w zapewne
najistotniejszym wydarzeniu swojego życia, wydarzeniu, które odciśnie ślad 
w historii sporej części świata, i będzie go wciąż odciskać przez kolejne wieki.

Tacy zaślepieni, nieczuli na wyjątkowe zjawiska, traktujący świat jak wyrośnięte ledwie 
dzieci. 


Zabawy dzieci.

Rozległa panorama miasta, ulicy, rzeka w tle i..., dobrze ponad setka maleńkich 
sylwetek dzieci zajętych zabawą. Dziesiątki sytuacji - czasem i nam znanych, 
czasem zupełnie już niezrozumiałych tradycji i obyczajów... 
Zapis dla historyków, ale..., przecież nie tylko.
Patrząc na zatłoczone ulice współczesnych miast, ludzi wszelkiego wieku, którzy gonią 
za sobie tylko wiadomymi sprawami, tak skupieni, że umyka im nieledwie wszystko,
może nawet wiele z tego, co mogłoby rozwiązać ich tymczasowe sprawy, problemy, 
albo choć poprawić humor.
Ptak świergocze w krzaku, liszka pnie się po murku, obłoki ciekawe kształty układają 
na ścianach kamienic i przeszklonych biurowców, piękne panie lub przystojni panowie 
tuż obok..., lecz nie widzimy, idziemy niemal niewidomi, choć naszym oczom nic nie dolega.

Ba, iluż z nas, co roku ginie z tego zamyślenia, już to spadając ze schodów, już to
rozjeżdżani na ulicach, lub po prostu od stresu, bo ciśnienie pod czerepem było za
wysokie..., bo w pędzie codziennego znoju zapomnieliśmy o zaleconych  lekach, 
lub w ogóle, regularnej..., dbałości o zdrowie.
Niby dorośli, wykształceni latami, ulepieni, stworzeni jako zwierzę stadne, a jednak jak 
dzieci, albo ogólnie - ludzie tańczący pod szubienicą przeznaczenia...

 

Taniec pod szubienicą.

Jak niemal zawsze u Bruegla:
- rozległy krajobraz pełen szczegółów, sugerujący szeroką perspektywę - nie tylko ujęcia,
ale i spojrzenia artysty, to też pokaz do nas skierowany - jak mało znaczą ludzkie sprawy,
a zarazem jednak, jak wiele - ale niemal wyłącznie dla nas samych, w danym miejscu
i czasie,
acz przecież są rzeczy znacznie ważniejsze, ot, zazwyczaj zupełnie ich nie dostrzegamy,
zapatrzeni w siebie lub..., trawiąc czas na czcze zabawy.
- Postaci są maleńkie w skali obrazu, mają znaczenie, acz nie należy ich postrzegać dosłownie, jako przedstawienia konkretnych ludzi, czy przypisywać artyście proste 
zainteresowanie zabawami i obyczajami..., oj nie. To alegorie / metafory / symboliczny,
osobisty, autorski kod artysty.

Spójrzmy jeszcze raz - najpierw w górę - ludzie tańczą pod szubienicą - żyją, cieszą się,
nikt się nie zastanawia, nie myśli ani o przemijaniu (podkreślonym czaszką zwierzęcia
z prawej), ani o ciężkim znoju codziennej pracy (dom - młyn).

Oczywiście, dziś chętnie pominęlibyśmy ewidentne symbole, zapomnieli, że śmierć
czeka wszystkich, nie tylko złoczyńców, a co potem - jeśli się wierzy, że coś potem 
jest - zależy głównie od tego jak spędzimy to nasze życie..., czy na zabawie beztroskiej, 
czy..., zgoła inaczej. 
Oczywiście niewierzący, lub zwolennicy zreformowanych mocno kościołów, powiedzą, 
że to "archaiczne", że bajka... Być może, a może i nie, kiedyś się przekonamy, wszyscy.
Lecz tak naprawdę to zupełnie nieistotne - wierzysz czytelniku, czy nie - bo tu nie 
o Ciebie osobiście chodzi - ale o poznanie duszy dawno zmarłego artysty - jego doznań
i przemyśleń, subiektywnej wizji świata. 
Jakże często brakuje mi takiej perspektywy w czytanych tekstach krytycznych 
i opracowaniach obrazów dawnych Mistrzów... Jak brakuje czasem spojrzenia, które 
sięga dalej, poza nasze prywatne, współczesne przekonania - zaślepieni nimi, 
"widzimy" nie to, co być mogło, lecz nakładamy na obrazy wyłącznie własne iluzje. 

Teraz dla odmiany - spójrzmy w dół - ponownie na obraz pozornie mocno odbiegający
od tych prac, które opisałem powyżej - Ślepcy:


Pozornie ten obraz nie spełnia kilku ważnych - wyżej wymienionych cech typowych 
dla Bruegla - pejzaż nie jest tak rozległy, a postaci równie niewielkie..., a jednak, 
nie bez przyczyny pisałem to wszystko, tak, o, nieco wyżej..., chodziło o kod 
- zauważanie, że czytać obrazy Bruegla, to nie to samo, co czytać fotografie 
czy foto-realistyczne ilustracje codzienności..., oj, bynajmniej.
To po prostu esencjonalny wyciąg z wielu wizji, skondensowana dawka absurdu.
Przypominają się pamiętne słowa:

"Przyjaciele, rodacy, staliśmy tuż nad przepaścią, ale ostatnio zrobiliśmy odważny 
krok na przód..." ... (...).

Jakże wiele lat dzieli ten tekst i powyższe dzieło, jakże ogromne przepaści różnic 
wszelakich, a jednak jedno i drugie jakoś dziwnie świetnie się uzupełnia, ot, z tym 
może, że artysta zauważył absurd ponadczasowej zasady, a wypowiadający 
powyższe słowa, nie. 

Zresztą, są i inne obrazy, łamiące "zasadę" maleńkich postaci w skali obrazu..., 
wybrałem jeden:
 


To nie jest trzech gości leżących pod drzewem po trudnym dniu.
Nie.
To ilustracja dość popularnego i znanego i nam (teoretycznie), powiedzenia 
- ludzie w swojej większości pragnęliby, by "gołąbki same wpadały im do gąbki" 
- w tłumaczeniu dla młodzieży - by żyć beztrosko, nic nie robić, leżeć i czekać 
aż samo się zrobi, samo upiecze i ugotuje, a potem samo poda i do rąk wpadnie...

Warto jednak zwrócić uwagę, co wyróżnia trzy postaci na tym obrazie - otóż znów
znane z innych dzieł Bruegla uogólnienie, synteza - komunikat zadziwiająco zwięzły
- "to, co maluję, dotyczy wszystkich".
Postaci są uosobieniem typowego ówcześnie podziału społecznego - trzech stanów
- oto rolnik z cepem, bogato odziany mieszczanin z książką, oraz rycerz w czerwonym
ubranku, płaszczu, kolczej zbroi, a obok kopia i rycerska rękawica.
Rycerzy zresztą mamy dwóch..., drugi trochę dalej, w górnym rogu...
Przynajmniej łatwiej zrozumieć alegorię obrazu - w tle świnia, co sama się kroi, 
ptak, który sam się kładzie na talerz, otwarte tkwiącym w nim sztućcem jajko,
samo kroczy...
Najważniejsze są jednak uogólnione postaci - oto wyobrażenie nam wszystkim bliskie,
marzenie bynajmniej, nie tylko dziecinne, dla którego czasem tracimy cenny czas, 
a na pewno, jak osiołki za marchewką na końcu wędki, kroczymy przez życie 
pospiesznie, ono przemija, przemyka niemal sprintem, niezauważone, nieopanowane, 
niby proste, ale tylko z tej naszej codziennej, minimalistycznej perspektywy 
empirycznej..., ślepców.

Ślepcy! 

Tak wiele nam umyka, gdy tuż obok toczy się wciąż i wciąż ciągła rywalizacja
dobra i zła, lub..., jak kto woli - życia i śmierci, przyjemności jednych kontra / kosztem
nierzadko trudu i znoju, zmartwień i problemów - dla innych:




 Koniec.