Gdy odchodzi z tego świata Artysta, można pisać bardzo wiele, uwzględniając
tylko Jego osobiste zasługi i przewagi..., czasem jednak, dla nas...,
kończy się znacznie więcej - bo Przyjaźń.
Słowo ostatnio mocno nadużywane, traktowane z lekkością, lub odwrotnie,
z pesymizmem, jakoby tej prawdziwej Przyjaźni, w ogóle nie było.
Bywa, mijają lata zanim kogoś poznamy na tyle by użyć podobnie
ważkiego słowa, a czasem...
Stanisława Pełkę - który odszedł od nas ledwie kilka dni temu,
poznałem w roku 2015. Na plenerze.
Stanisław Pełka - plener malarski w Międzychodzie, rok 2017. |
Plenery malarskie to tradycyjne spotkania integrujące artystów - od kilkunastu
do kilkudziesięciu, trwające średnio 7-14 dni.
W ogóle - wśród braci artystycznej - chyba najlepszy sposób by kogoś poznać
od startu i wiedzieć, czy coś się zazębia.
Bywa - nawet nie jest tak, że chcemy, po prostu - słowo do słowa,
żart do żartu, sposób podejścia do tego, co się robi, podobieństwo
życiowych wyborów, mimo wielu (całkiem naturalnych), różnic...
Zazwyczaj jeśli to "coś" zaskoczy - w kolejnych miesiącach i latach spotykamy
się podczas plenerów, zawsze obfitujących w rozliczne sytuacje,
interakcje, czasem przewidywalne, czasem zaś, absolutnie niespodziewane,
nawet..., niebezpieczne, a zawsze - zapadające w pamięć na lata - a znajomość
zazębia się w sposób, którego nie da się już nazwać inaczej....
Myślę, że Staszek chciałby - byśmy zapamiętali go, uśmiechając się w duchu.
Bardzo lubił się śmiać, żartować, z pogodą i optymizmem podchodzić do życia...,
i choć nie zawsze było ono dla niego łaskawe, łatwe, czy faktycznie radosne,
najbardziej zapadły mi w pamięci wieczory w gronie uczestników plenerów - gdy
po prostu (i często dosłownie), brzuchy wszystkich bolały i szczęki, tyle było
zabawnych gier słów, przypadkowych zdarzeń, sytuacji...
Staszek potrafił się szczerze śmiać z wydarzeń oczywistych, codziennych...
Ot - ktoś przyniósł wielkiego prawdziwka, a w środku..., konkurencja robaczkowa
zjadła już niemal wszystko..., żałosna mina zbieracza, parę słów do słów
i wszyscy "leżą ze śmiechu"... Niby nic, lecz to takie sytuacje, dziesiątki ich,
pamiętam najlepiej... I z takich chcę Staszka zapamiętać.
Pisałem wyżej, że był też zaradny i przedsiębiorczy - w tym miał na de mną
niewątpliwą przewagę. A także niezwykłą umiejętność zjednywania sobie ludzi.
Z różnych środowisk, bez względu na wiek, bez względu na doświadczenia,
perypetia.
Ta cecha, a może umiejętność - naturalnej rozmowy z każdym na każdy temat
sprawiała - że świetnie radził sobie jako organizator plenerów malarskich.
Uczestniczył w kilkuset plenerach w kraju i za granicą, ale i sam kilkadziesiąt
zainicjował, znalazł sponsorów, zapraszał rzesze artystów, działał, działał,
działał...
Dla innych.
Po prostu to lubił, czuł się w tym jak ryba w wodzie.
Od lat angażował się jako współorganizator i Komisarz Plenerów - m.in.,
w Głusku, Dobiegniewie, Międzychodzie, Przytocznej, Pszczewie...
Potrafił tak ustawiać terminy w różnych miejscowościach, często oddalonych
od siebie o dziesiątki (lub więcej) km, że kilka plenerów wydarzało
się dosłownie pod rząd - jeden za drugim. W roku 2017 taki plenerowy rajd
trwał (dla mnie, bo Staszek jechał na kolejne), prawie dwa miesiące...
Zaradność Staszka miała i inny wymiar (i przeszła do legendy) - bowiem
organizując, jeżdżąc, poznając wielu ciekawych ludzi - na każdym plenerze,
poza sprawami artystycznymi, znajdował czas by zapewnić sobie..., smaczną
i bogatą spiżarnię na zimowy czas - jedyną chyba dłuższą przerwę
w Jego artystycznych aktywnościach...
Wiosną robił syropy z płatków kwiatów, ziół, zbierał świeże pędy sosny...,
marynował ryby, często złowione przez kolegów
(nigdy nie pozwalał, by się coś zmarnowało)...
Podczas plenerów letnich robił weki z ogórkami, owocami, a na jesieni
przygotowywał naturalny przecier pomidorowy, zbierał, marynował
i suszył grzyby... Zawsze miał się czym zająć.
Nie widziałem, by się nudził.
A gdy już całkiem nic do roboty nie było, a na zewnątrz zimno
i plucha - wyciągał z plecaka ulubioną lekturę...
Przygody Kubusia Puchatka - racząc nas mądrościami z tej,
znanej dobrze lektury :)
Przy wszystkim - był świetnym pejzażystą, malarzem.
A choć często mówił o sobie, że "nie umie malować"..., eh, wielu chciałoby
tak "nie umieć", Staszku, wielu...
Najmniej napisałem o tym, jakim był malarzem?
Tak, bowiem pisałem o Nim, przede wszystkim, jak o Przyjacielu.
Zdjęć nie publikuję jakoś szczególnie chronologicznie, mniej więcej..., i nie jest to,
oj, nie jest to wszystko... Zdjęcia są autorstwa mojego i innych znajomych...
Letni plener malarski w Grodzisku Wielkopolskim, 2015. |
Wycieczka do Rogalina..., 2015 |
Plener zimowy w Grodzisku Wielkopolskim, 2016 |
Dobiegniew, 2017 |
Grodzisk Wielkopolski, lato, 2017 |
Przytoczna, 2017 |
Przytoczna, 2017 |
Pszczew, 2017 - uczestnicy plenerów i warsztatów dla seniorów z Polski i z Niemiec. |
Pszczew 2017. |
Banie, 2017 |
Międzychód, 2017 |
Pszczew... Wycieczka po okolicy. |
Banie, 2018 |
Banie, 2018 |
Przelewice, 2018 |
Przelewice 2018 |
Podczas plenerów...
Banie, 2017 - po pracy... |
Banie 2017 |
Pszczew 2017 - zajęcia dla Seniorów. |
Pszczew, 2017 |
Pszczew, 2018 |
Banie 2018 |
W podróży z pleneru na plener - zdjęcie z samochodu Marka Kopczyka, na samochód Staszka... |
Przytoczna 2017... |
Grodzisk, 2017 |
Grodzisk Wielkopolski - Staszek i Ela Iwko..., wielo, wielo letni Przyjaciele... |
Wieczorne rozmowy... |
Dobiegniew... |
Dobiegniew... |
Grodzisk Wielkopolski, 2017... |
Grodzisk Wielkopolski... |
Grodzisk Wielkopolski - Jadwiga Pomianowska, Stasiu i Honorata Łukasik... |
Przytoczna 2017 |
Przelewice, w parku... 2018 |
W plenerowej pracowni...
Dodaj napis |
Na koniec..., kilka linków, a właściwie nie, nie kilka, jeden... do Google...
O Staszku - Malarzu - dziesiątki rekordów...
Dziękuję za wszystko Staszku, postaram się, choć pewnie w dużo mniejszej skali,
naśladować Twoje działania dla integracji artystycznej...
Żegnaj, a może..., może jednak, do zobaczenia...?