niedziela, 2 lutego 2014

Uzupełnienia VIII - Niemcy

     Cykl "Uzupełnienia", jest poszerzeniem cyklu artykułów  komentujących teorie Davida Hockneya, zawarte w Jego książce pt. "Wiedza Tajemna" 
( "Sekrety technik malarskich Dawnych Mistrzów" ). 



Część VIII Uzupełnień poświęcę malarstwu Niemiec.
Zacznę od malarzy renesansowych, zakończę na kilku bardzo ciekawych malarzach XIX wieku.

Pozostaje jeszcze dodać zdanie programowe dla cyklu "Uzupełnień"...
Celem podstawowym tego cyklu, jest możliwie najpełniejsze umotywowanie odrzucenia 
prze ze mnie kilku ważniejszych myśli Autora "Wiedzy Tajemnej", a przede wszystkim:
1. "(...), nie sugeruję tu stosowania soczewek ( w domyśle: i innych przyrządów optycznych ), przez wszystkich artystów, a tylko to, że użycie soczewek stało się na tyle dominujące, by uzyskany dzięki soczewkom obraz pełnił funkcję modelową dla całego malarstwa."
2. "Przynajmniej do czasu wynalezienia fotografii, naturalistyczny charakter malarstwa był celem sztuki i głównym kryterium oceny obrazu".
3. "Wszystkie moje ( Davida Hockneya ) eksperymenty doprowadziły mnie w końcu do zrozumienia, że dwie spośród najbardziej fundamentalnych zasad malarstwa zachodniego, czyli perspektywa linearna ( punkt zbieżności ) i światłocień, są wynikiem studiowania rzutów optycznych natury, czego dotąd nie sugerowano". 

*************************************************************************************


 Mathias Grunewald ( 1470 - 1528 )




Dwie powyższe prace artysty nie budzą żadnych wątpliwości względem,
czy były, czy nie były malowane z pomocą przyrządów optycznych: nie były.

Natomiast Poniższy obraz..., nie sam obraz nawet, ale postać Madonny...



Jest bardzo proste wyjaśnienie tego obrazu - był on bowiem malowany,
jak większość dzieł do XVII wieku - wieloetapowo, wielowarstwowo, zatem
i długo, co z kolei oznacza, że stosowanie metody optycznej byłoby trudne,
o ile w ogóle sensowne. Poza tym, Madonna z dzieciątkiem, a także drzewko
i elementy martwej natury były malowane ( częściowo przynajmniej ) z natury,
z modelki, choć dziecko ( głowa, wyraz twarzy, gesty ) już racze nie, zatem raczej na podstawie szkicu,
czy innego obrazu... Drzewo i kwiaty malowano, jak sądzę, jako ostatnie, natomiast tło najwyraźniej malował artysta zupełnie z wyobraźni / szkiców. Różnica realizmu między tłem,
a przedstawieniem jest całkiem spora. Można powiedzieć - oczywiście w przenośni - że artysta
 ( przypadkowo ) osiągnął niemalże efekt 3D...
Jedno jest pewne - tak, ten obraz, jak i wiele innych dzieł dawnych malarzy, był malowany
na zasadzie "fotomontażu", jak sugeruje David Hockney, lecz nie dosłownie, a z konieczności
dzielenia pracy na wiele etapów, często przy tym, posługując się odmiennymi technikami względem określonych elementów kompozycji...
Wrażenie podobne, ale przyczyna i technika całkiem odmienna, zatem i wnioski zbyt prosto
poszukujące analogii, mogą być po prostu błędne... 




Albrecht Durer ( 1471 - 1528 )

Jeden z najważniejszych malarzy Niemieckich w ogóle, a co ważniejsze dla tematu, 
David Hockney przypisuje mu stosowanie optyki, czy raczej, jak zwykle to...
"podejrzewa".

Zatem zacznę od mocnego akcentu - autoportrety, w tym ewidentny rozwój kunsztu
i stylu artysty:




Gdy patrzymy, zwłaszcza na ostatni autoportret, poniższe prace nie robią
już takiego wrażenia, jak w książce...

Zresztą przyjrzyjmy się bliżej, czy wybitnie zdolny manualnie artysta, 
( który z lustra - wypukłego, mógł malować takie autoportrety, jak wyżej )
nie mógł by namalować takich studiów z natury? 
Zresztą czy nie budzi zdziwienia ten "ucięty horyzont", puste tło zaraz za kępką roślin,
wyglądające jak blat stołu przy ścianie... Można wszak rośliny zerwać,
nawet z kępą korzeni..., ustawić na jakimś neutralnym tle i wówczas skopiować.
Chyba, żeby był to brzeg sadzawki, nad który można by przychodzić kilka razy,
ale to także wymagałoby stylizacji - wyboru, które z roślin malujemy, które nie.
Jest to w każdym razie robota bardzo skrupulatna, a naturą optyki dawnej były 
te same wady, co dziś - tylko zwielokrotnione jej niedoskonałością - między innymi, 
im mniejszy obiekt, lub fragment przestrzeni obejmuje "wizja" odbita w soczewce,
plus niewielka odległość od danego miejsca, cóż, kto robił zdjęcia makro, 
albo niewielkiej przestrzeni od obiektu? Wymaga to dobrego światła - często doświetlenia, 
a kierując się oświetleniem naturalnym - krótkiego czasu naświetlania, lub, przy optyce dawnej
lub pracy z natury - szybkiego malowania - by nie zdążyło zmienić się światło...
Studium jest zaś skrupulatne i emanujące spokojem twórcy - nie ma w tej pracy pośpiechu,
czy szybkiego gestu, improwizacji typowej dla współczesnej akwareli, 
jest za to dokładność i szczegółowość, zatem praca nie powinna zależeć od czegoś
tak chimerycznego, jak pora dnia, a zatem i dawna optyka. 
Poza tym pamiętać trzeba o głębi ostrości, w takich przypadkach raczej 
niewielkiej, o ciągłym ostrzeniu, nie poruszaniu 
zestawem, no i musi być jakaś powierzchnia, na której odbijamy obraz...  
słowem, koszmarnie skomplikowane działanie.
Zakładając oczywiście, że pracę wykonano w plenerze.
Nie zapominajmy i o tym, że obraz, jaki powstawał by w soczewce, byłby odwrócony...
Jawi mi się - gdy myślę o zastosowaniu soczewki - karkołomna ilość niedogodności 
użycia tej techniki, poza tym, czy nie odebrałoby to studiowaniu natury 
całej przyjemności tworzenia?
Wszak Durer nie był botanikiem, ani przyrodnikiem...  

A zając?
Na pewno nie jest to rysunek z natury - nie, żywego zająca, za to wypchanego 
być może, jednak jeśli był wypchany, nieistotny stawał się czas pracy.
Zatem nie ma powodu, by zamiast po prostu precyzyjnego malowania 
cienkimi pędzelkami, Albrecht Durer musiał stosować inne metody. 
Zresztą - ten zając jest bardzo złożonym studium - to dosłownie setki, może 
i tysiące precyzyjnych pociągnięć pędzelkiem - nawet stosując optykę trzeba 
by to czynić bardzo długo... Z każdym podejściem wzrastało by też ryzyko 
błędu w kolejnych podejściach, ustawianie mechanizmu...
czy to nie zakrawa na znacznie większy problem, 
niż malowanie skrupulatne, ale..., odręczne, "naoczne"? 

Ale przejdźmy do innych prac:


Piękne są te studia draperii, ale czy lepsze od tych, jakie dziś tworzą studenci
Akademii rysując je i malując z natury? Nie. Co więcej, po setkach takich ćwiczeń,
studenci potrafią podobną biegłość uzyskać w kilka-kilkanaście godzin...
A ta metoda nauki nie zmieniła się od tamtych czasów, jedyną zmianą,
jest to, że dziś nauka zaczyna się w późniejszym wieku i adepci
poświęcają jej mniej czasu...

 


A tu kilka grafik...
Precyzyjne i nie z natury... (...).

Albo prace, na podstawie których David Hockney twierdzi, że skoro były takie,
to musiały być i optyczne...
To że były pewne metody "pomocy naukowych", nie oznacza, 
że były inne..., to czysta spekulacja.
Opisując - co było, a co nie - powinniśmy opierać się o fakty i dowody, a nie domysły.
Są ilustracje pokazujące, jak korzystać z optyki, ale są i inne - i te są wcześniejsze...

Ale przejdźmy do rzeczy:

Tu akurat mamy twórcze rozwinięcie metody zwanej "przepróchą", czyli metody 
tradycyjnej i zupełnie nie związanej z optyką.
Z drugiej strony, jak widać, mechanizmy takie były ciężkie, toporne i niewielkie, 
zatem dowodzą tylko idei, że obrazy były "składane" z elementów, 
zatem tak też można wyjaśnić pewne efekty, które w "Wiedzy Tajemnej" 
są tłumaczone optyką... Poza tym metoda to trudna - wymagająca pracy 
co najmniej dwóch ludzi. Czy Durer mógł tą metodę stosować? 
Być może, tyle, że to niczego nie wyjaśnia - przyjrzyjmy się raz jeszcze - tak można 
oddać tylko niewielką ilość "punktów", służących dopiero stworzeniu porządnego studium. 
Są też monochromatyczne... 

Albo taki przykładzik - tego już w "Wiedzy Tajemnej" nie ma, choć znany jest równie dobrze 
jak poprzedni, problem w tym, że David Hockney kilku-krotnie pisze, że optyka jest lepsza 
od jakichś tam kratek..., no cóż, jak widać, dawni twórcy tak nie uważali..., i z powodzeniem wykorzystywali kratownice do odtwarzania nawet bardzo trudnych motywów, jak choćby 
anatomia postaci w skrócie perspektywicznym...
Są i inne plusy tej metody...
Po pierwsze - kratownica jest lekka, przenośna, a i można stosować kratownice dowolnego rozmiaru.
Po drugie - można pracować w pojedynkę, a to bardzo wygodne, poza tym w dużej pracowni,
gdzie było wielu czeladników, można było szybko przygotować nawet cały układ wielu studiów...,
np., pod kątem skomplikowanego fresku.
Po trzecie - przy zastosowaniu tej metody nie ma tak wielkiego ryzyka błędu, jak w przypadku stosowania soczewek, czy luster..., łatwiej nawet korygować np., ustawienie modela, wedle wcześniej naszkicowanych fragmentów.
Po czwarte - łatwo było szkic niewielkich rozmiarów przenieść na większą powierzchnię, stosując po prostu proporcjonalną ilość rozrysowanych kratek.
Po piąte - taki szkic można też potem przenieść z pomocą przepróchy np., na ścianę cze sklepienie
- oczywiście prościej niż w pierwszym urządzeniu, bo szkic był już gotowy - więc trzeba było kratkując wykonać szkic ostatecznych rozmiarów, potem go podziurkować wzdłuż głównych linii, przyłożyć taki karton do ściany i posypując węglem, lub "kłując" rysikiem odtworzyć na ścianie ten wzór kropek, połaczyć szkicem i malować...
Zaś malowanie - barwy i uzyskiwanie efektów było już kwestią talentu i pamięci artysty, co nam wiele mówi o poziomie ich umiejętności...
Po szóste w końcu - nie ma znaczenia, jak wiele mamy światła w pracowni, czy w plenerze,
nieważne zatem - czy malujemy w nocy przy świecy, czy w nocy patrząc przez okno,
czy późnym wieczorem, w deszczowy, pochmurny dzień, czy w mglisty i szary poranek...
Gdy David Hockney tworzy szkice z pomocą camery obscury, narzeka, że nie może pracować
w pochmurne i mgliste dni, bo optyka powoduje utratę sporej części światła, płaskość sceny i itp. Natomiast mając kratownicę, można w takich warunkach pracować tak samo, jak w każdych
innych... (...).
Słowem sporo plusów, jak na tak prostą metodę, ba, można ją było jeszcze upraszczać

np., pomijając tą "miarkę", do której przykłada oko zilustrowany artysta, zamiast tego na samej kratownicy zawieszając np., jakiś kamyk - i na nim za każdym razem koncentrując wzrok
( wypróbowałem, działa ! ).


A tu mamy jeszcze inną wariację, tym razem pracowano na papierze - a dodatkowe 
oświetlenie dawało efekt... kalki. 
Choć ta metoda nie ma wielu dogodności kratownicy, sporo mówi nam o pomysłowości 
dawnych twórców, a i o tym, jak wielką konkurencję miały metody optyczne... 

Ale były jeszcze inne metody poza-optyczne - jak choćby wiele różnych wariacji kanonów 
proporcji, wyliczanych matematycznie i z pomocą geometrii wykreślnej, 
tu kilka szkiców samego Durera:






A teraz zobaczmy obrazy Albrechta Durera, które mogły być - na etapie szkicu - wykonywane
każdą z metod powyżej, albo i wieloma, ale na pewno nie powstały jako studia z natury:








Alrecht Aldorfer (1480 - 1538 )

Artysta bardzo ciekawy, a najciekawszy i najbardziej "nie-optyczny" 
ba, świadczący o wielkiej wyobraźni artysty - choćby w sensie pejzażu... 
jest pierwszy z poniższych obrazów:


Obraz był bardzo trudny w wykonaniu, a jednak artysty to nie zniechęciło. 
Ten obraz wymagał ogromnego talentu i biegłości warsztatowej.
Stało się to prawie 600 lat temu... 
Czapki z głów. 



Ostatni z obrazów też jest niezwykły...
Pejzaż, pejzaż, pejzaż..., a na samym dole, malutkie przedstawienie...
Przedstawienie nie bez znaczenia, ale... po chwili znów oglądamy pejzaż.
Na dodatek nie jest to pejzaż realistyczny - malowany z natury...





Hans Holbein ( 1498 - 1543 )

Mimo, że Hans Holbein związany był przede wszystkim z dworem brytyjskim, 
malarzem był z pochodzenia niemieckim, zatem opiszę go tutaj.
Jest to jeden z niewielu artystów, którzy z pewnością stosowali optykę w swoich obrazach.
Ale czy zawsze?
Autoportret na to nie wskazuje..., pokazuje za to, jak precyzyjną techniką się posługiwał...


Z kolei poniższe obrazy mnie zadziwiają i choć nie przypuszczam, żeby były malowane
tylko jedną metodą...

Np., z tym obrazem jest poważny problem - z jednej strony jest bardzo realistyczny, 
z drugiej, widać wyraźnie - choćby po naczyniu szklanym - że obraz był malowany 
długo - warstwowo. Widać to choćby w delikatności i subtelności szkła i po tym, 
że mimo, iż jest obłe, rękaw prześwituje w nim bez optycznego zniekształcenia..., 
podobnie jak i obrus na stole. Poza tym ten przedmiot prawie nie ma cienia. 
Inne przedmioty też zadziwiają - niektóre nie leżą tak jak powinny, 
są w innej perspektywie... Jak powstał taki efekt? Czy optyka to tłumaczy?
I tak, i nie. Albo raczej - może tłumaczyć, acz nie musi. 
Jedno wiadomo na pewno - im dłużej powstaje obraz i im częściej korzystamy 
z prostej optyki, raz po raz "celując" na nowo, tym większe jest ryzyko 
tego typu "niedociągnięć" - gdy szukamy odpowiedzi "jak to zrobiono", nawet drobiazgi są istotne.



Ważkimi "drobiazgami", jest np., metoda oddzielnie malowanego tła i postaci. 
Można było malować, po prostu tworząc draperię i postać oddzielnie, choć obie
do pewnego stopnia z natury. Można wytłumaczyć ten efekt tym, że draperia
jest malowana schematycznie, a zbroja bardzo dokładnie... 
Można tłumaczyć tym, że malowano warstwowo np., draperia powstała metodą
nie wymagającą optyki, acz na pewno wielkiej precyzji - najpierw artysta namalował 
żółtawą połać pociętą następnie schematycznymi cieniami, a dopiero potem
zielonymi wzorami, co mu bardzo ułatwiło pracę - wiedział gdzie wzór powinien
"zaginać się", a gdzie nie, po czym dopracował jeszcze cienie i światła...
Lecz i zbroja była malowana długo. 
Co więcej, portret i sylwetka mogły być malowane oddzielnie, a zbroja oddzielnie 
- nawet po prostu postawiona ( pusta ), tak by artysta mógł ją sobie malować
do woli...Tak, tymi sposobami można wytłumaczyć obraz, do tego stopnia,
że żadna optyka nie jest nam potrzebna, z drugiej strony, gdyby jednak była zastosowana,
to też raczej do szkicu - więc reszta efektu tak czy siak byłaby wynikiem
wielkiej biegłości artysty...
Innymi słowy, uważnie analizując "jak to zrobić", nie tylko - jakich narzędzi użyć, 
ale dosłownie - krok po kroku malować - widzimy, że artysta posłużył się, co najmniej 
kilkoma metodami i każdą z nich zastosował perfekcyjnie.  
Czy wśród tych metod były przyrządy optyczne? 
Nie wiem, mogły być, mogło ich nie być, ale to raczej sfera domysłów, niż faktów.



Kolejny obraz i kolejna niewiadoma, z jednej strony obraz niesamowicie wręcz dokładny, 
zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, że był malowany temperami... 
Ale to też zdziwienie czysto pozorne, np., mnie osobiście łatwiej jest malować bardziej
iluzjonistycznie niż wcześniej, zarazem szybciej i..., zupełnie z wyobraźni, gdy stosuję akryle,
 a nie oleje..., zatem nie mogę wykluczyć, że podobnie było w przypadku Holbeina...  
Choć optyka nie tłumaczy wszystkiego, nie mogę wykluczyć, że w tym przypadku
była jedną z metod zastosowanych przez Holbeina, ja często stosuję kratki,
on mógł zastosować camerę obscurę...
Efekt przestrzenności w poprzednim obrazie można wytłumaczyć tak,
jak u Grunewalda, innym sposobem malowania tła i pierwszego planu,
większymi w pierwszym planie kontrastami światłocienia, zwłaszcza zbroi.
Natomiast tu jest odwrotnie - draperia - moim zdaniem malowana była z natury
choć z pewną dozą improwizacji, natomiast postać jest jakby lekko nieostra,
i to sama w sobie - bardziej ostre są ramiona, niż reszta postaci...
Czy to absolutnie wyjątkowa biegłość artysty, czy właśnie
wyrazisty przykład bardzo małej głębi ostrości?
Nie wiem.
Osobiście chciałbym wierzyć, że jest to jednak geniusz "nie-optyczny",
ale nie wiem tego, poza tym uważam, że wątpliwości nie powinny być pomijane,
gdy nam nie pasują... Niemniej i tak, obraz robi na mnie ogromne wrażenie,
bo niczym szczególnym nie ustępuje najlepszym portretom współczesnym..., 
a dawna optyka ustępowała jednak nowoczesnej technologii, i to bardzo. 

I jeszcze jeden obraz, żeby ciut zagmatwać ocenę sytuacji i możliwości artysty,
tym razem nie mam wątpliwości, że obraz nie był malowany z pomocą optyki...



Są oczywiście i inne obrazy, "Ambasadorowie" np., "Ambasadorów" opisałem szerzej
w cz. IV cyklu głównego, ale warto tu dodać, że w tym ostatnim, Holbein nie tylko
zastosował optykę, ale cały układ optyczny, uzyskując niezwykły rzut perspektywiczny...
To bardzo intrygujący artysta, raz, że jeden z niewielu, któremu nie tylko trudno odmówić
znajomości technik optycznych, ale też ich zastosowania w praktyce, z drugiej strony
na pewno twórca bardzo biegły w innych metodach i technikach,
czego - jak już napisałem - dowodzi choćby obraz powyżej...





Adam Elsheimer ( 1578 - 1610 )


Tym razem obrazy nie-optyczne, acz z pewnością piękne... 

Autoportret.


To jeden z niewielu malarzy, którzy naprawdę stylizowali - uwzględniali mistyczne 
i na pewno wymyślone źródła światła w obrazach - w pierwszym ( u góry ) 
widzimy to tylko w niuansach oświetlenia głów postaci, albo ciał aniołków... 
W drugim, mamy zgrabne połączenia światła padającego z boku w dolnej części 
obrazu - z mistycznym światłem górnej części kompozycji.





 Georg Flegel ( 1566 - 1638 )

Martwe natury, martwe natury maluję od dawna, zatem sporo wiem o tym,
jak mogły powstać i te poniżej i inne, jednak w tym przypadku nie mam pewności...
Obraz malowany był bardzo dokładnie i długo.
Z jednej strony można takie efekty uzyskać bez pomocy optyki, ale też można
to było uczynić z jej pomocą, byłoby to wprawdzie bardzo trudne, ale nie niemożliwe.
Poza tym skala trudności jest porównywana z tą, jaką zastosowałby twórca
"naoczny", malujący z natury. Zatem jest to kolejny malarz niemiecki,
co do którego pewności nie mam, "jak on to zrobił".


Podobnie jest z powyższą pracą..., choć np., orzech z lewej, nie jest szczególnie realistyczny, 
a z prawej u dołu mamy dziwny cień na "blacie", coś, jakby był tam orzech, potem zamalowany...
Mamy też szkło malowane po tym, jak wysechł już cień na talerzu ( prześwit ), 
z drugiej strony są jeszcze owady.
To akurat niczego nie wyjaśnia, owady można "ukatrupić" i ustawić, 
po czym malować dość długo, bo nie psują się tak, jak kręgowce...
Myślę, że artysta zmieniał koncepcję w trakcie pracy...
Czy zastosował optykę? 
Cóż, ten obraz nie jest już tak trudny, jak poprzedni...
a malując go parę tygodni można było obejść się bez innych metod,
jak zwykła obserwacja.

Z kolei trzecia praca nie budzi moich wątpliwości, jest tu zbyt wiele schematyczności i za mało idealnej precyzji, by nie można było go namalować z natury, czy nawet z wyobraźni...


W tym przypadku podobnie, choć obraz jest o niebo bardziej dokładny..., lecz jednak wygląda
na malowany pół na pół z natury i pamięci. Np., orzechy i owoce nie są bardzo dokładne,
a jakby nieco schematyczne - zwłaszcza truskawki. Podobnie ptak...
To anegdotka, a nie realizm.





Godfrey Kneller ( 1648 - 1723 )

Przepiękny autoportret...

Izaak Newton...

John Locke

Ten portrecista pozostawił po sobie bardzo wiele pięknych obrazów
warto je obejrzeć, ale przede wszystkim dlatego,
że ( jak sądzę ), żaden nie był malowany z pomocą optyki.
Są zbyt swobodne, zbyt mało "trójwymiarowe", choć jak widać po autoportrecie,
artysta radził sobie i z takimi efektami i to z natury...





J. H. Roos ( 1631 - 1685 )

Czy Roos nie malował z pomocą optyki, nie jestem pewien, ale z pewnością 
należy do artystów bardzo ciekawych...

Teoretycznie można by sądzić, że tak wyglądałby pejzaż widziany okiem 
aparatu fotograficznego - silny kontrast na zewnątrz jaskini, sama jaskinia zaś jest 
czarną plamą... Scenka rodzajowa domalowana jest jednak z wyobraźni..., 
a jej światłocienie w niczym nie ustępują tym, które teoretycznie mogły 
by coś sugerować.
Z drugiej strony  camera obscura musiała by być ustawiona w głębokim cieniu jaskinii
i jest zasadnym pytanie, czy w takim wypadku i to, co w świetle, nie byłoby o wiele bardziej przekontrastowane, wręcz "przepalone'? 

Jak by nie było w poprzednim przypadku - ten obraz na pewno powstał ze szkiców 
i wyobraźni - nie jest zbyt werystyczny, ani dokładny, ale pejzaż, postać na koniu, 
koń osiodłany, żywe psy, wszystko na raz, nie mogło być malowane z natury 
przed wynalezieniem matryc, zdolnych zapisywać światło odbite w kilka sekund.




Zakładam, że artysta malował zwierzęta z pamięci ( obraz z zaprzęgiem koni ),
oraz ze szkiców lub z natury - ale raczej zwierzęta zdechłe lub wypchane,
ponieważ ich pozy są dziwne, czasem nieco hm, hm, sztywne...





 F. J. Beich ( 1665 - 1748 )

Kolejny arcy - utalentowany malarz niemiecki, korzystający ewidentnie ze stylistyk późnego 
renesansu we Włoszech, może i "klasycystów" francuskich, ale i sam w sobie wybitny 
i kolorysta i pejzażysta...
Same ujęcia tematów, ich skomplikowanie i zarazem sugerowane światło
same w sobie udowadniają, że nie powstawały z natury.









Anton Raphael Mengs ( 1728 - 1779 )

Portrecista - nie będę wiele argumentował - same, a liczne dość, autoportrety 
najlepiej mówią o biegłości i talencie tego twórcy, zwłaszcza ten pierwszy 
- prawie jeszcze dziecinny..., autoportret. 





A poza tym i inne tematy, które podejmował, nie wskazują na stosowanie optyki, 
na wielką biegłość i talent, tak, ale nic więcej:






Caspar David Friedrich ( 1774 - 1840 )

Jeden z najciekawszych malarzy niemieckich, zwłaszcza, gdy się wie, 
że malował swoje obrazy w pracowni, w wyobraźni, na podstawie 
monochromatycznych szkiców i szybkich akwarel...









Cóż tu dodawać, z czym dyskutować... (...).




Carl Blechen ( 1798 - 1840 )

Kolejny, obok Caspara Davida Friedricha arcy-zdolny malarz niemiecki, 
pejzażysta, o ogromnej wyobraźni.


Optyka?
Oj, byłoby trudno - prawie cały kadr byłby jedną wielką czarną plamą, nawet fotografia
nie była by prosta - wymagała by albo bardzo wysokiego iso, zapewne około 1600- 3200,
albo długich, oj długich czasów naświetlania, ale łatwo, oj łatwo byłoby o efekt,
w którym las jest w miarę jak jest, ale prześwit to jedna biała plama...
Nie, to jest popis wyobraźni i talentu, nie zaś zastosowania "pomocy naukowych".

Czy malując z natury, naprawdę trudno byłoby namalować taki obraz
- oczywiście dysponując odpowiednią biegłością?
Wielu współczesnych pejzażystów niewiele gorzej maluje zupełnie z pamięci,
a jak już wspominałem, ówcześni malarze musieli rozwijać w sobie dar obserwacji
większy niż my, uczyli się też dłużej..., zarówno w sensie szybszego startu,
 jak i ilości czasu poświęcanego na zajęcia "z plastyki". 


Szybki szkic z natury - a poniżej to co dawni malarze potrafili z takiego szkicu
zrobić w pracowni, łącząc szkic, wyobraźnię i wyuczony warsztat.
(...)

Stawiam na to, że powyższa praca powstała w pracowni, ze szkiców,
a poniższa była malowana z natury - z natury, nie z pomocą optyki,
optyka dała by nienaturalne kontrasty.

Albo taki obraz - piękny, lekki, mocny w barwie, zauważający zjawiska przyrody,
fontannę wody..., to można było malować w pracowni na bazie szkiców,
ale nie z natury, nie tuż przed burzą...

http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Carl_Blechen



Carl Gustav Carus ( 1789 - 1869 )

Piękny, niezwykle realistyczny autoportret..., powiedziałbym, że bardziej realistyczny,
niż obrazy Ingresa, omawiane w poprzedniej części "Uzupełnień".


A poniżej kilka prac, ewidentnie malowanych z wyobraźni,
 a może częściowo i ze szkiców:






http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Carl_Gustav_Carus




Carl Spitzweg ( 1808 - 1885 )

Artysta bardzo interesujący, obdarzony nie tylko zmysłem obserwacji, 
malujący ze szkiców w pracowni, ale też malarz scenek rodzajowych 
i opisujących różnych pasjonatów, np., wczesnych entomologów, a nawet malarza, 
w sposób, który od razu budzi uśmiech na mej twarzy, nie uśmiech ironii ale sympatii, 
tak do samej sceny, tematu, jak i to artysty... 
No i nie ma tu mowy o stosowaniu optyki, pejzaże i światło i sceny są zbyt dynamiczne, 
by mogły być malowane tylko z natury, o optyce nie wspomniawszy, zaś czasem 
po prostu wiadomo, że są wariacją na temat, a nie "dokumentem".
Fakt, iż znano już fotografię, też niczego nie tłumaczy - bo była to fotografia 
wymagająca sporego czasu naświetlania, a i czarno-biała...









 




http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Paintings_by_Carl_Spitzweg




Andreas Achenbach ( 1815 - 1910 )

I jeszcze jeden pejzażysta..., żył w czasach, gdy do użytku wchodziła już fotografia, 
ale nie sposób tą prymitywną jeszcze optyką fotografii tłumaczyć jego prac, 
są zbyt dynamiczne, a zarazem zbyt dokładne..., by mogły być malowane z natury,
oczywiście dawna optyka - jako temat spekulacji - odpada od razu.









http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Paintings_by_Andreas_Achenbach



Na tym zakończę, mógłbym wprawdzie mnożyć podobne powyższym przykłady,
albo podawać jeszcze kilku Akademistów, czasem bardzo realistycznych,
ale choćbym nawet znalazł kilku, którzy być może posługiwali się optyką
( fotografią już raczej, niż optyką, jaka interesuje Davida Hockneya ),
nie zmieni to faktu, że jak i w innych krainach, tak i w Niemczech,
było stosunkowo niewielu twórców stosujących metody optyczne w praktyce,
przynajmniej wśród twórców wybitnych, bo faktem jest i to, że od XIX wieku
mamy gwałtowny spadek malarstwa drugiego - trzeciego rzędu, może nie w treści,
ale na pewno w jakościach warsztatowych, co tłumaczyć można właśnie wykorzystaniem
fotografii..., zatem mamy i kolejną wątpliwość - jeśli tak jest dopiero od XIX wieku,
jak to świadczy o dowodzeniu używania optyki w malarstwie dawnym?


C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz