Cykl
"Uzupełnienia", jest poszerzeniem cyklu artykułów komentujących teorie
Davida Hockneya, zawarte w Jego książce pt. "Wiedza Tajemna"
( "Sekrety
technik malarskich Dawnych Mistrzów" ).
To już ostatnia część "Uzupełnień".
Tym razem zajmę się malarstwem, które znam najlepiej...
Jeszcze kilka tygodni temu planowałem, że cykl zamknę na rozdziale VIII,
na malarstwie niemieckim, ponieważ w ten sposób objąłbym główny zasięg prac
opisanych w "Wiedzy Tajemnej".
Po zastanowieniu uznałem jednak, że malarstwo polskie, pod wieloma względami specyficzne,
jest ciekawym zakończeniem cyklu.
Oczywiście rozumiem, że cykl mógłby być poszerzany o malarstwo kolejnych krain europejskich,
z drugiej strony, cały czas musiałem dokonywać wyborów i cięć, odrzucić masę wspaniałego malarstwa opisywanych państw..., uznałem zatem, że zakres obejmujący najważniejszych twórców włoskich, hiszpańskich, niderlandzkich, holenderskich, angielskich, francuskich, niemieckich, oraz polskich,
jest wystarczający, by w pełni uzasadnić zadanie "programowe" dla całego cyklu "Uzupełnień"...
Celem podstawowym tego cyklu, jest możliwie najpełniejsze umotywowanie odrzucenia prze ze mnie kilku ważniejszych myśli Autora "Wiedzy Tajemnej", a przede wszystkim:
1. "(...), nie sugeruję tu stosowania soczewek ( w domyśle: i innych przyrządów optycznych ), przez
wszystkich artystów, a tylko to, że użycie soczewek stało się na tyle
dominujące, by uzyskany dzięki soczewkom obraz pełnił funkcję modelową
dla całego malarstwa."
2.
"Przynajmniej do czasu wynalezienia fotografii, naturalistyczny
charakter malarstwa
był celem sztuki i głównym kryterium oceny obrazu".
3.
"Wszystkie moje ( Davida Hockneya ) eksperymenty doprowadziły mnie w
końcu był celem sztuki i głównym kryterium oceny obrazu".
do zrozumienia, iże dwie spośród najbardziej fundamentalnych zasad malarstwa zachodniego,
czyli perspektywa linearna ( punkt zbieżności ) i światłocień, są wynikiem studiowania rzutów optycznych natury, czego dotąd nie sugerowano".
*************************************************************************************
Malarstwo stricte polskie, reprezentowane przez malarzy urodzonych w Polsce,
w rodzinach o polskich korzeniach, w pełni rozkwitło dopiero w XIX wieku.
Na tę sytuację złożyło się wiele problemów, przede wszystkim specyfika polskiej historii,
jednak to już temat na inny post.
W każdym razie, zawirowania dziejowe spowodowały, iż malarstwo polskie
przez długie wieki w gruncie rzeczy było malarstwem..., obcokrajowców.
Przynajmniej, jeśli chodzi o zjawiska wysokiej klasy artystycznej.
Zresztą i tę kwestię można rozumieć różnie, ponieważ malowali u nas głównie "bracia",
"krewni", czy uczniowie Wielkich Mistrzów Zachodu, m.in., brat Albrechta Durera,
pochodzący z Niemiec Bartolomeus Strobel, krewny Canaletta - Bellotto, oraz wielu innych.
Ciekawych artystów polskich jest wprost, "jak na lekarstwo".
Z drugiej strony, wszystkie przeszkody natury historycznej, społecznej,
kwestie utraconej w XVIII wieku niepodległości i problemów z tym związanych,
doprowadziły do artystycznego fenomenu na skalę Europy...
Zresztą i tę kwestię można rozumieć różnie, ponieważ malowali u nas głównie "bracia",
"krewni", czy uczniowie Wielkich Mistrzów Zachodu, m.in., brat Albrechta Durera,
pochodzący z Niemiec Bartolomeus Strobel, krewny Canaletta - Bellotto, oraz wielu innych.
Ciekawych artystów polskich jest wprost, "jak na lekarstwo".
Z drugiej strony, wszystkie przeszkody natury historycznej, społecznej,
kwestie utraconej w XVIII wieku niepodległości i problemów z tym związanych,
doprowadziły do artystycznego fenomenu na skalę Europy...
Otóż, w Polsce malować i kształcić się na malarzy zaczynają ludzie bogaci,
przede wszystkim szlachta i to nawet wysokich rodów.
W zachodniej Europie tylko podupadła i biedna szlachta wydaje od czasu do czasu
niezwykłe postaci kultury ( m.in. Michał Anioł, lub Velazquez ), a większość długo
nie chce w ogóle uznać wartości malarstwa, jako sztuki wyzwolonej,
czyli także, za odpowiednie zajęcie dla stanów wyższych...
Za to w Polsce odwrotnie - nie mieszczanie i chłopi, kupcy czy rzemieślnicy
terminują malarstwo, a szlachta właśnie.
Paradoks, który - z jednej strony - prowadzi to do swoistej realizacji idei malarstwa,
jako "szlachetnej sztuki", co zresztą przeszło w Polsce wręcz do mitologii zawodu,
tak, że jeszcze współcześni malarze polscy, często lubili / lubią
jako "szlachetnej sztuki", co zresztą przeszło w Polsce wręcz do mitologii zawodu,
tak, że jeszcze współcześni malarze polscy, często lubili / lubią
odwoływać się do swoich ( choćby domniemanych ), szlacheckich korzeni,
z drugiej strony..., w Polsce nie wytworzył się zachodni model mecenatu,
wspierającego ludzi niższych stanów.
z drugiej strony..., w Polsce nie wytworzył się zachodni model mecenatu,
wspierającego ludzi niższych stanów.
Oczywiście, byli pojedynczy arystokraci, którzy tworzyli kolekcje sztuki,
sprowadzali malarzy zza granicy i itp., ale takiego sensu mecenatu, jaki znamy
choćby z Hiszpanii czy Włoch, w Polsce nigdy nie było.
Doszło do tego, że w Polsce, uzdolnieni ludzie na wsi np., mogli ewentualnie dzielić losy
wyrażone w literaturze polskiej: robić rzeźbki odpustowe, albo traktowani byli nie lepiej,
niż "Jańcio Muzykant"... Jakże to odmienna sytuacja, wobec losów twórców Zachodnich,
niż "Jańcio Muzykant"... Jakże to odmienna sytuacja, wobec losów twórców Zachodnich,
np., Leonarda da Vinci - nieślubnego syna wiejskiej dziewczyny i notariusza...
O tym fenomenie artystycznym w Polsce piszę, m.in., ponieważ znacząco wpływa on
na wybór tematyk podejmowanych przez polskich malarzy - to przede wszystkim motywy
historyczne ale o silnym rysie patriotycznym, lub odwołujące się do dawnych zwycięstw
i przewag rycerstwa i szlachty polskiej, to sceny z życia codziennego, ale życia codziennego
jakże odmiennego wobec ukazywanych w XIX wiecznym malarstwie zachodnim...,
głównie oscylujące wokół uciech życia ziemiańskiej szlachty mieszkającej na peryferiach
w dworkach i posiadłościach otoczonych rozległymi terenami wiejskimi, puszczami i itp.
Ważną rolę odgrywają również zwierzęta, zwłaszcza konie, stworzenia od wielu wieków
głęboko zakorzenione w kulturze szlacheckiej.
na wybór tematyk podejmowanych przez polskich malarzy - to przede wszystkim motywy
historyczne ale o silnym rysie patriotycznym, lub odwołujące się do dawnych zwycięstw
i przewag rycerstwa i szlachty polskiej, to sceny z życia codziennego, ale życia codziennego
jakże odmiennego wobec ukazywanych w XIX wiecznym malarstwie zachodnim...,
głównie oscylujące wokół uciech życia ziemiańskiej szlachty mieszkającej na peryferiach
w dworkach i posiadłościach otoczonych rozległymi terenami wiejskimi, puszczami i itp.
Ważną rolę odgrywają również zwierzęta, zwłaszcza konie, stworzenia od wielu wieków
głęboko zakorzenione w kulturze szlacheckiej.
Lecz nie przedłużając, przejdę teraz, do prezentacji wybranych twórców:
Piotr Michałowski ( 1800 - 1855 )
Malarz z pewnością nie korzystający ze zdjęć i innych "pomocy naukowych",
Bardzo pracowity - wiadomo, że pozostawił po sobie blisko 1000 szkiców i akwarel,
plus - sporo obrazów olejnych. Uznawany za polskiego przedstawiciela Romantyzmu.
Na dodatek był samoukiem, dopiero między 32-35 rokiem życia rozpoczął studia.
Malarz z pewnością nie korzystający ze zdjęć i innych "pomocy naukowych",
Bardzo pracowity - wiadomo, że pozostawił po sobie blisko 1000 szkiców i akwarel,
plus - sporo obrazów olejnych. Uznawany za polskiego przedstawiciela Romantyzmu.
Na dodatek był samoukiem, dopiero między 32-35 rokiem życia rozpoczął studia.
Był też, jak to już napisałem, szlachcicem polskim, człowiekiem poza tym wszechstronnie
wykształconym, który inaczej, niż większość malarzy zachodniej Europy,
tworzył z zamiłowania, nie dla pieniędzy.
wykształconym, który inaczej, niż większość malarzy zachodniej Europy,
tworzył z zamiłowania, nie dla pieniędzy.
Autoportret
Kobiety wiejskie
Portret syna na kucu, malowany tak pewnie i lekko, że prawie uwierzyć można,
iż malowany był wprost z natury...
iż malowany był wprost z natury...
Obrazy zwierząt są lekkie, prawdziwe, wspaniałe, ale warto wiedzieć, że dla większej części malarzy zachodnich koń był tematem raczej rzadkim, głównie dekoracyjnym, nie mieli z nim do czynienia
na co dzień, a Michałowski oglądał konie od najmłodszych lat dziecinnych ( ! ),
były dla niego tak samo oczywistą cząstką życia, jak ludzie.
na co dzień, a Michałowski oglądał konie od najmłodszych lat dziecinnych ( ! ),
były dla niego tak samo oczywistą cząstką życia, jak ludzie.
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Michalowski/Index.htm
Henryk Rodakowski ( 1823 - 1894 )
Wybitny portrecista, jeden z najlepszych, jakich wydała Polska.
Doceniany na Zachodzie, chwalony przez Delocroix'a.
Mieszczanin, ale nie wyjątek od reguły, ponieważ wywodził się
z rodziny prawniczej, wykształconej i bogatej.
Dzięki temu stać go było na studia w Wiedniu i Paryżu.
Później, cóż, w XIX wieku ożenek bogatego mieszczanina - cenionego
na zachodzie malarza - z szlachcianką, nie był już niemożliwym...
Zatem Rodakowski, wżeniony w rodzinę szlachecką, do końca życia
"udawał" ziemianina na włościach... Ale to inna historia.
Autoportret - wspaniały, piękny autoportret.
Poniżej wybór, co ciekawszych, moim zdaniem, obrazów Mistrza
Rodakowskiego:
I na koniec, obraz już zupełnie nie-realistyczny:
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Rodakowski/Index.htm
Juliusz Kossak ( 1824 - 1899 )
Szlachcic polski, wychowany i wykształcony we Lwowie, uczeń m.in.,
Piotra Michałowskiego, kilka lat przebywał w Paryżu, jednak większą
część życia spędził w Polsce, a raczej na terenach dawnej Polski
( w Jego czasach Polska była pod zaborami...).
Malarz przede wszystkim koni, scen batalistycznych, w tym w sporej części
w bardzo trudnej - wymagającej technice akwareli.
Warto zwrócić uwagę na te sceny, w większości niemożliwe do malowania
"naocznego", z natury, a jednak tak bardzo dynamiczne, wyraziste,
niemalże doskonałe formalnie...
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Kossak_Jul/Index.htm
Wojciech Kossak ( 1857 - 1942 )
Syn Juliusza, oczywiście szlachcic polski, tak jak i ojciec skupiony na scenach
batalistycznych o zabarwieniu patriotycznym, specjalista w malowaniu malowaniu
koni i portretów.
Współautor jednego z największych obrazów polskich - Panoramy Racławickiej.
( bagatela 114x15 m ).
Studiował w Warszawie, Monachium i Paryżu.
Trzy powyższe prace, to autoportrety.
Zwraca uwagę zwłaszcza ostatni - niemożliwy do namalowania z natury
- przynajmniej, nie we wszystkim, oprócz samej twarzy...
Podobnie zresztą, niemożliwymi do namalowania ( z natury ) były i inne sceny, jakie malował,
a choć są widowiskowe, bardzo przekonujące, dynamiczne, musiały być malowane
odręcznie, przez połączenie pracy ze szkiców, elementów takich, jak zbroje, czy draperie,
z postaci pozujących ( pojedynczo - zatem po ustaleniu ich obecności w kompozycji ),
a także z pamięci i wyobraźni...
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Kossak_W/Index.htm
Jan Matejko ( 1838 - 1893 )
Jeden z niewielu wyjątków od reguły, ponieważ Matejko nie był szlachcicem.
Studiował w Krakowie i w Monachium ( stypendium ).
Mimo wielu trudności, w tym wady wzroku ( był krótkowidzem ! ),
edukację artystyczną zaczął w wieku lat 13, a krótko po 20-tce
cieszył się już sporym uznaniem.
Zwracam uwagę na wadę wzroku, ponieważ była ona znaczna, nosił na stałe grube okulary,
a zatem stosowanie dodatkowych soczewek, czy używanie camery obscury lub lucidy
byłoby dla niego ogromnym problemem..., o ile w ogóle wyłoby wykonalne.
Zresztą, niektóre ze scen, tych najważniejszych, jak Bitwa pod Grunwaldem...
Ogrom, dynamika, szczegółowość, ale i na pewno nie coś, co można by malować
z pomocą optyki, skala problemów..., nie nie, odrzućmy bajki.
Autoportrety - świetne, bardzo malarskie..., a poniżej i auto-karykatura...
W tym przypadku zwróciłbym uwagę na cechę często towarzyszącą wątpliwościom
Davida Hockney'a, czyli niezwykłą oszczędność i pewność kreski w tej karykaturze.
A przecież, nie był to bynajmniej, najzdolniejszy malarz świata, bynajmniej.
Stańczyk - malując ten obraz, artysta miał ledwie 25 lat.
zapewne malowany wedle modela "portret" Kopernika.
Portret żony - zwróćmy uwagę szatę - wbrew pozorom,
znacznie więcej tu improwizacji, niż realizmu.
Albo sceny poniżej...(...).
Bitwa pod Grunwaldem, obraz malowany przez krótkowidza,
mierzący bagatela 426 × 987 cm...
Szczęka w dół, oczka idą na spacer.
Oczywiście, ten obraz posądzano o "tony" błędów, niedopowiedzeń i itp.,
większość z nich można wytłumaczyć treścią, a część, no cóż,
Matejko był krótkowidzem, zatem raczej trudno wymagać, by komponował inaczej...
Niemniej, krytykom powiem: namalujcie coś lepszego, nie kopię tego, ale coś oryginalnego,
własnego, bardziej dopracowanego, szczegółowego i kompozycyjnie lepszego,
nie rzutnikiem ze zdjęcia, ale samodzielnie, z natury, studiów, szkiców, z pamięci i wyobraźni...
Niewielu, jestem pewien, że bardzo, bardzo niewielu potrafiło by tego dokonać,
może śp., Starowieyski, może - z żyjących - Piotr Naliwajko, może jeszcze kilku innych malarzy...
Kilku, max kilkunastu, a że "Matejko złym malarzem był", powtarzają tysiące... (...).
http://www.jan-matejko.org/
Józef Brandt ( 1841 - 1915 )
Szlachcic polski, jak wielu innych, studiował w Monachium.
Oczywiście nie jest to malarz naoczny. Realistyczny, owszem,
ale nie - tworzący z natury...
Co zresztą łatwo stwierdzić:
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Brandt/Index.htm
Henryk Siemiradzki ( 1843 - 1902 )
Szlachcic polski, kształcił się w Petersburgu,
w Monachium, jednak wkrótce wyjechał do Włoch.
Malował..., malował inaczej niż większość malarzy,
odwołując się do zachodnio-europejskiego Akademizmu.
Malarz świetny, lecz i w tym wyjątkowy, że z pewnością korzystał
z fotografii. Oczywiście czarno-białe fotografie nie tłumaczą
wszystkich jakości jego malarstwa, z pewnością też, nie korzystał
jedynie z fotografii, z pewnością był świetnie wykształconym artystą,
a jednak...
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Siemiradzki/Index.htm
Alfred Wierusz Kowalski ( 1849 - 1915 )
Szlachcic polski, przedstawiciel szkoły monachijskiej, malarz, który zamieszkał
i z powodzeniem tworzył w Monachium do śmierci.
Nocna pora, zima, wilk, lub wilki w ruchu.
Częsty motyw, motyw niemożliwy do namalowania
"naocznie", z natury. Odpada też optyka.
Same zwierzęta mogły być malowane
( częściowo ) na bazie zwierząt wypchanych...
Lecz sceny są głęboko zakorzenione w
ziemiańskich, szlacheckich korzeniach artysty.
Oraz inne sceny z wilkami
Kojne z poniższych scen, także nie powstały z natury...
A przecież są tak realistyczne...
Możliwe, że do wykonania poszczególnych elementów obrazu mogły mu służyć
fotografie, ale i to jest wątpliwe, ponieważ ówczesną fotografię cechował m.in., dość
długi czas naświetlania..., na tyle długi, ze żywiołowe sceny z życia, tłumaczyć należy jednak,
przede wszystkim świetną pamięcią i wyobraźnią artysty ...
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Wierusz_Kowalski/Index.htm
Józef Chełmoński ( 1849 - 1914 )
Szlachcic polski, przedstawiciel szkoły monachijskiej
i kolejny "nie optyczny" XIX wieczny malarz polski...
Autoportret
Niby czysty realizm, ale w ówczesnej fotografii byłoby o tej porze dnia "ciut" za mało światła - by tak doskonale uchwycić zrównoważenie światłocienia i barw i jednocześnie zrobić zdjęcie na tyle szybko,
by oracz nie był niewyraźną plamą...
Z drugiej strony, artysta musiał takie sceny widzieć od małego,
z pewnością też, nie raz mógł je z natury szkicować.
Co więcej - akurat oracz mógł..., być po prostu pozującym modelem.
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Chelmonski/Index.htm
Leon Wyczółkowski ( 1852 - 1936 )
Szlachcic polski, solidnie wykształcony, m.in., w Monachium.
Autoportrety - świetne, lekkie, a zarazem bardzo realistyczne.
Wyczółkowski malował wiele tematyk, tu mały wycinek, plus link,
autoportrety świadczą o wielkiej swobodzie malarskiej, na tyle dużej,
iż zupełnie nie wierzę, by malarz ten potrzebował w swojej twórczości,
jakichkolwiek "pomocy naukowych".
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Wyczolkowski/Index.htm
Anna Bilińska - Bohdanowicz ( 1857 - 1892 )
Malarka polska, którą przedstawiam głównie ze względu
na wspaniałe autoportrety...
Jeden pozostawiony na etapie szkicu, acz przecież skończony...
drugi, przyniósł artystce medal na Salonie Paryskim...
Te autoportrety mówią wszystko, tyle, że nie trzeba już pokazywać innych prac artystki,
wiadomo, że posiadała talent i kunszt wystarczający, by malować je z natury lub z pamięci.
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Bilinska/Index.htm
Jacek Malczewski ( 1854 - 1929 )
Szlachcic polski..., malarz absolutnie wyjątkowy, ceniony, sławny...
Namalował tyle wspaniałych i pomysłowych w aranżacji autoportretów,
że nie mam najmniejszych wątpliwości, co do jego talentu,
Malował też wiele innych scen, które w najgorszym wypadku były połączeniem
pracy z wyobraźni, z pracą z natury...
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Malczewski_J/Index.htm
Na tym kończy się cykl "Uzupełnień".
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Malczewski_J/Index.htm
Na tym kończy się cykl "Uzupełnień".
Uf... Dobry wpis. Aż poczułam potrzebę zwiedzenia muzeum. Z perspektywy czasu widzę, jaka jest różnica w moim odbiorze sztuki wraz z wzrostem mojej wiedzy na temat malarstwa. Materialne obrazy malowane gęstą farbą zawsze sprawiają, że zaczynam myśleć jakie ruchy artysta wykonywał wtedy, kiedy nakładał daną warstwę farby (reprodukcje nie są w stanie tego oddać).
OdpowiedzUsuńFaktycznie, obraz oglądany z natury, działa znacznie wymowniej niż reprodukcja, zwłaszcza, że reprodukcja nie tylko odmawia nam pełni widzenia "trójwymiaru" gestu, struktury nałożonej farby, ale również łudzi niewielkimi rozmiarami..., gdy tymczasem wiele obrazów jest wprost ogromna... Jeśli nawet nie stać nas, albo nie mamy czasu na odwiedziny zagranicznych galerii i muzeów, warto zajrzeć do polskich - w Gdańsku, Warszawie, Krakowie i w wielu, wielu innych miejscach można oglądać setki wspaniałych prac... serdecznie polecam !
OdpowiedzUsuń