niedziela, 28 lutego 2016

Jacek Malczewski - artysta absolutnie wyjątkowy...


  Autoportret..., alegoria, symbolizm, mity, tradycje, historia..., wszystko na raz.
Słowem podsumowania - Malczewski!

Szczerze przyznam, że jakość sztuki Jacka Malczewskiego
onieśmiela mnie. Mimo wielu tekstów, jakie "popełniłem" w tym cyklu, 
nigdy dotąd nie czułem takiego wahania, by pisać, analizować 
i chcąc nie chcąc, także w jakimś sensie oceniać twórczość polskiego artysty...

Przede wszystkim, wszyscy, których dotąd opisałem, choć sami w sobie
 wyjątkowi i oryginalni, z drugiej strony, są zrozumiali, zakotwiczeni w czasie.

W przypadku Jacka Malczewskiego nie da się - obiektywnie i poważnie podchodząc
do tematu, ani po prostu przedstawić twórczości bez słów, ani zanalizować 
tak do końca, wyczerpująco, z wrażeniem, że nie jestem powierzchowny...
Toć to obrazem toczona poezja, a zarazem magiczny realizm, w którym miesza 
się wiele źródeł słowiańskiej kultury, historii, oraz autorskiej wyobraźni, 
niepowtarzalnego elementu składowego, który wymyka się szufladkowaniu. 

Gdy pisze się, że Polska nie miała artysty miary Mistrzów Zachodnich - nie danego
 czasu, ale ogólnie rzecz biorąc - należy jednak wspomnieć Powyższego.


Jacek Malczewski - klasyczny w rozumieniu stricte polskim - bo szlachcic polski, 
herbu Tarnawa, urodził się, latem 1854 roku, w Radomiu.

Rodzina Malczewskich, choć dziejami smutnego losu polskiego - pozbawiona 
rodowych ziem - wydała już wcześniej kilka oryginalnych osobowości... 
Był Antoni - poeta, dawniej sławny bardzo, dziś mam wrażenie nieco zapomniany, 
była mistyczka, Wanda..., osoba nad wyraz hm..., oryginalna - warto poszukać informacji
- był w końcu, co taż znamienne - generał Wojska Polskiego - minister wojskowości przewrotu majowego, Juliusz Tadeusz Tarnawa-Malczewski..., ba, 
linie pokrewieństwa łączą malarza także, choćby z..., Jarosławem Iwaszkiewiczem,
czy Karolem Szymanowskim....

Urodził się w Radomiu, a 13 lat później przeprowadził wraz z rodziną do majątku 
spokrewnionego szlachcica - Feliksa Karczewskiego w Więlgiem. Ledwie cztery 
lata później trafia do Krakowa, najpierw do Gimnazjum, potem jako wolny słuchacz 
Szkoły Sztuk Pięknych, by ostatecznie dostać się tam, rezygnując z Gimnazjum. 
W 1875 wyjeżdża na studia artystyczne do Paryża, skąd powrócił dwa lata później 
do Krakowa, do pracowni Jana Matejki.

Sporo podróżował - zwiedzał Włochy, był we Lwowie, na Podolu, brał nawet udział 
w wyprawie archeologicznej do Azji Mniejszej, wraz z Karolem Lanckorońskim... 

Artystą był znanym i uznanym już za życia. Latami angażował się w funkcjonowanie 
i działalność pedagogiczną SSP, był jednym z założycieli Towarzystwa Artystów 
Polskich "Sztuka".
Początek XX wieku do odejście z ASP i czas licznych wystaw i podróży zagranicznych. 
Do krakowskiej ASP wrócił w 1910, po zmianie personalnej na stanowisku rektora uczelni..., a w 1912 sam został rektorem tej uczelni i pełnił ją..., niestety ledwie 
dwa lata, do wybuchu I wojny światowej. Powrócił w 1916, z funkcji rektora ostatecznie ustąpił w roku 1921. 
Ten sam rok przyniósł mu Order Odrodzenia Polski. 
Gdy ukończył 70 rok życia, obchodził jednocześnie jubileusz półwiecza pracy 
twórczej..., organizując wiele wystaw (m.in. w Krakowie, Lwowie, Warszawie, 
Poznaniu).
W latach 1923 - 1926 mieszka w dworze w Lusławicach, prowadząc szkołę malarską 
dla dzieci wiejskich, co właściwie można by uznać za ewenement (w polskiej sztuce).  

Ostatnie lata życia naznaczyły liczne sukcesy na niwie artystycznej. 
W 1927 otrzymuje nagrodę za zasługi artystyczne - miasta Warszawy, w 1928 został członkiem Akademii Nauki i Sztuki w Czechach, w 1929 otrzymał Wielki Złoty Medal podczas Wystawy krajowej w Poznaniu.
Niestety, już nie malował, ponieważ utracił wzrok...

Jacek Malczewski umiera jesienią 1929 roku w Krakowie.

O obrazach - poszczególnych - nie będę wiele pisał, zarysuję tylko gdzie nie gdzie 
temat, by nie zagadywać wizji..., tych jedynych w swoim rodzaju autorskich 
wizji Malczewskiego, które do dziś frapują większość komentatorów i teoretyków, 
zawsze pozostawiając pole do kolejnych rozpraw i polemik...

To, co z pewnością - legło u podstaw twórczości tego artysty, to szczególna 
mieszanina przywiązania do tradycji i mitologii słowiańskiej, wymieszanej 
z ludyczną ale i kanoniczną formą sztuki sakralnej - chrześcijańskiej, z kolei mocno 
i wielo-poziomowo przeplatane poczuciem własnej misji, patriotyzmu odniesionego 
(tradycyjnie) do tragedii rozbiorów, powstań, prześladowań anty-polskich, wszystko
 przemieszane do tego stopnia, że czasem, jak w "Wirze melancholii", nie da się ustalić,
gdzie który wątek dominuje, albo od czego wyszedł artysta, konstruując daną kompozycję... 

Poza wszystkim, był artystą niezwykle biegłym w warsztacie, wspaniałym portrecistą, pejzażystą, z lekkością charakterystyczną dla wszystkich geniuszy, przeskakującym 
od tematu do tematu, wiążącym różnorodne kody i szyfry symboliczne w nowe, 
oryginalne całości, nowe ujęcia, wydawałoby się, wielokroć eksponowanych tematów. Nawet, wydawałoby się, przyziemne portrety i sceny rodzajowe wyposażał 
w dodatkowe zarysowania, albo wprost tworzył nietuzinkowe interpretacje, 
nieledwie ilustracje swoich odczuć na temat portretowanego...
Zacznijmy od dwóch wizji szczególnych, które, jak sądzę, zapadły w pamięć 
większości Polaków..., które same w sobie stawiają artystę na równi z wieloma 
geniuszami sztuki, ogólnie rzecz biorąc.  


  

A teraz mistyka, symbolizm, wymieszane kody typowej złożonej kultury polskiej,
ujęte w perspektywie typowego, polskiego krajobrazu wiejskiego...
 





















W tym temacie, a jednak z nowymi nutami, niezwykły cykl "Zatruta studnia"...







Oczywiście powyższy cykl obejmuje więcej obrazów, lecz, musząc dokonać wyboru....

przechodzę do wyboru prac z kolejnego, stricte autorskiego cyklu.
W skrócie: Thanatos / śmierć...









I tak oto przechodzimy do fascynującego tematu portretów..., w tym, przede 
wszystkim, autoportretów artysty, autoportretów, których namalował najwięcej 
spośród wszystkich..., polskich artystów.
Zresztą, jak już pisałem i jeszcze napiszę, Jacek Malczewski nader często umieszczał
swój autoportret w obrazach, również alegorycznych i sakralnych. 



























A teraz, charakterystyczne, mistyczne postaci i alegorie, ujmowane często,
przy okazji malowania portretów innych osób:



 
























Oraz, co nie co bardziej "klasycznych portretów":









Kolejnym spośród niezwykłych, szczególnych, jedynych w swoim rodzaju cykli malarstwa Jacka Malczewskiego, są..., autoportrety artysty, związane z tematyką religijną, ogólnie religia, dość, powiedzmy, "swoiście" przedstawiana w obrazach Malczewskiego:







Ważnym, również cyklicznym ujęciem tematyki sakralnej - były przedstawienia 
aniołów, oraz postaci alegorycznych nazywanych aniołami - mam wrażenie - głównie
z powodu skrzydeł, choć..., miewam wątpliwości, czy to aby na pewno nie chimery,
chimery Malczewskiego, subiektywne wizualne mieszaniny aniołów w sensie 
chrześcijańskim, z istotami bliższymi ludycznej mitologii, sięgającej czasów pogańskich,
Słowiańskich.









 A teraz... obrazy pro-polonijne i związane z nieszczęściami dotykającymi kraju,
gdzie dziwnie mam wrażenie, kobieta alegoryczna, w domyśle Polonia,
przedstawiona jest w postaci jakże bliskiej wyobrażeniom z cykli,
dotykającej przemijania..., wyobrażenia śmierci, ot poniżej...

Ale ogólnie - alegorie i tematy moralnie związane z polską historia są
często przedziwnie wymieszane...  






Mamy też jednak przedstawienia "typowo" patriotyczne, historyczne...











Do drugiej kategorii obrazów bliskich - bliższych realizmu i patriotyzmu - należą też między innymi,
wizje najbardziej chyba oryginalne i niezwykłe...







Malczewski poruszał też tematyki, dotyczące swego czasu popularnego
mitu / legendy - szczególnie zaś śmierci - Ellanei:








Kobiety często pojawiają się i przewijają w malarstwie Malczewskiego
często jako postaci baśniowe, przedstawienia anioła śmierci i drapieżcy,
ale również i tak...











Na koniec uwaga..., to nie wszystko.
To nie są, bynajmniej, wszystkie obrazy autora - nawet nie większość. 

Ależ mieliśmy płodnego, niesamowitego malarza, ileż niezwykłych dowodów
po nim pozostało... 

Chylę czoła - szczerze.