czwartek, 28 lipca 2011

O artyście I - Janusz Janowski cz. 2.

Do twórczości Janusza Janowskiego odniosłem się bliżej w poprzedniej części artykułu.
Dla przypomnienia podstawowych faktów dodam jednak, że jest to mój pierwszy Mistrz, wielce 
oryginalny artysta malarz, obecnie pełniący funkcję prezesa ZPAP Okręgu Gdańskiego, a przy tym
 teoretyk sztuki i aktywny animator kultury.
Linki do stron o Nim:

Janusza Janowskiego poznałem w listopadzie 1997 roku, gdy rozpoczął nauczanie malarstwa
w prywatnej szkole policealnej - Akademii Multimedialnej w Gdańsku.
Od początku naszej znajomości, oczywiście na warunkach Mistrz - uczeń, poruszała mnie
i zachęcała do pracy twórczej niezwykła pasja z jaką Janusz Janowski podchodzi do każdej
interesującej Go dziedziny.
Tu, wypada dodać „drobną” dygresję: sztuka jako taka interesowała mnie i to jak się potocznie mawia, 
od dzieciństwa. Czyli… w dzieciństwie zabazgrałem z pasją (równą tej jakiej oddawali się rówieśnicy 
grając w piłkę) wiele tysięcy kartek papieru, z pewnością produkując w owym czasie nielichy pagórek 
barwnej makulatury…
Jednak tamten okres przebiegał dla mnie raczej beztrosko.
Zainteresowania moje biegły wówczas przede wszystkim ku widowiskowej ilustracji z zakresu
SF/fantasy, czy tego, co w sztuce współczesnej określa się szeroko pojętym mianem realizmu
magicznego i surrealizmu, oczywiście w sensie dowolnych byle dziwniejszych skojarzeń
charakterystycznych dla mniej dojrzałych form tego typu sztuki.  
Spotkanie z Januszem Janowskim zmieniło wiele.
Zarażony pasją, wsłuchany w opowiadane przez Niego, liczne anegdoty i historie o obrazach 
i dawnych mistrzach, powoli zmieniałem się w typowego pasjonata – człowieka przekonanego, 
że bez prób samorealizacji i doskonalenia w wybranym zakresie, po prostu nie ma dla mnie miejsca 
w tym świecie.
Oczywiście, nie byłem jedynym. W czasie kilku lat gdy Janusz Janowski uczył w naszej szkole zebrał
wokół siebie liczne grono osób zafascynowanych sztuką. Spośród nich, szczególnie, bo do dnia
 dzisiejszego, zafascynował malarstwem m.in., moich przyjaciół i znajomych:  
Piotra Gotkowskiego, Tymoteusza Andrearczyka, oraz uczniów, którzy mimo upływu lat nie przestali 
uważać go za Mistrza w pełnym tego słowa znaczeniu:  Adriannę Garnik, Agatę Smólską czy niedawno
polecanego tutaj prze ze mnie Mateusza Wysieckiego.
Doszło do tego, że pod koniec lat 90’ założona została wraz w większością wyżej wymienionych osób
(i kilkoma innymi), przyjacielska pracownia gdzie spotykaliśmy się malując, rozmawiając o sztuce
i ucząc się – bo oczywiście, udzielał nam tam licznych rad, dokonywał korekt, wspierał  i integrował 
- nie kto inny jak Janusz Janowski.
Tamta pracownia niestety nie przetrwała próby czasu, poszliśmy już swoimi, indywidualnymi drogami 
twórczymi. Lecz i dziś jest miejsce, gdzie od czasu do czasu mam okazję przyjrzeć się pracom mojego 
nauczyciela, porozmawiać z Nim o sztuce i życiu.
Muszę przyznać, że przebywając w Jego autorskiej, przyznanej mu przez władze Gdańska pracowni, 
nie mogę powstrzymać się by nie podejść do rozwieszonych na ścianach prac, nie oglądać ich, 
analizować.
Maluję inaczej niż mój Mistrz, fascynują mnie inne sposoby, kompozycje, a często i motywy, można 
powiedzieć, że uczniowie Janusza Janowskiego, choć wszyscy pozostali zafascynowani tradycją 
i sztuką z niej wyrosłą, malują inaczej, od siebie i od swego Mistrza.
Ale przecież to tylko przykład, na realne zdolności nauczycielskie mojego pierwszego nauczyciela, 
bowiem nie tworzy on w drodze edukacji… gorszych - bo naśladujących jedynie czyjś styl - kopii 
samego siebie, dąży do wykrystalizowania w innych tego, co dla nich samych charakterystyczne, 
najbardziej osobiste, autorskie.
Zawsze będę mu wdzięczny za trud włożony w wyedukowanie pewnego twórcy z miasta Tczewa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz