poniedziałek, 27 stycznia 2014

Uzupełnienia cz. V - Niderlandy / Flamandczycy / Holendrzy

 Cykl "Uzupełnienia", jest poszerzeniem cyklu artykułów  komentujących teorie Davida Hockneya, zawarte w Jego książce pt. "Wiedza Tajemna" 
( "Sekrety technik malarskich Dawnych Mistrzów" ). 



Część V Uzupełnień poświęcę sztuce Niderlandów / Flamandów i Holendrów.
Teoretycznie mógłbym tych nazw nie rozdzielać, lecz w interesującym mnie okresie
( XV - XVIII wiek ), działo się na tym obszarze tak wiele...
Przede wszystkim reformacja i kontrreformacja, które powodują wielkie przemiany społeczne, światopoglądowe, polityczne... Warto wiedzieć, że Holandia dość długo walczyła o wyzwolenie spod wpływów Hiszpanii, właściwie zyskała pełną niezależność w I połowie XVII wieku, i właśnie wówczas, właśnie w XVII wieku malarstwo, które dziś najbardziej kojarzymy z dawną sztuką holenderską, kwitło najbardziej..., pisze się nawet o złotym wieku sztuki holenderskiej.
Jednak część Niderlandów - Flamandia, albo Flandria, pozostały pod wpływem Królestwa Hiszpanii,
a sztuka tego regionu poszła inną drogą niż ta, którą obrała ( protestancka w większej części ) Holandia.

Pozostaje jeszcze dodać zdanie programowe dla cyklu "Uzupełnień"...
Celem podstawowym tego cyklu, jest możliwie najpełniejsze umotywowanie odrzucenia prze ze mnie kilku ważniejszych myśli Autora "Wiedzy Tajemnej", a przede wszystkim:
1. "(...), nie sugeruję tu stosowania soczewek ( w domyśle: i innych przyrządów optycznych ), przez wszystkich artystów, a tylko to, że użycie soczewek stało się na tyle dominujące, by uzyskany dzięki soczewkom obraz pełnił funkcję modelową dla całego malarstwa."
2. "Przynajmniej do czasu wynalezienia fotografii, naturalistyczny charakter malarstwa był celem sztuki i głównym kryterium oceny obrazu".
3. "Wszystkie moje ( Davida Hockneya ) eksperymenty doprowadziły mnie w końcu do zrozumienia, że dwie spośród najbardziej fundamentalnych zasad malarstwa zachodniego, czyli perspektywa linearna ( punkt zbieżności ) i światłocień, są wynikiem studiowania rzutów optycznych natury, czego dotąd nie sugerowano". 

 *************************************************************************************

Zacznę od kilku malarzy Niderlandzkich,
malarzy sprzed okresu reformacji i jej następstw. 
Potem przedstawię malarzy Flandrii - Rubensa i innych, następnie przejdę do tematu 
może najważniejszej części V Uzupełnień - malarstwa holenderskiego. 
Tym razem zajmę się też tylko malarzami z najwyższej półki, w nich bowiem skupiają się najbardziej charakterystyczne cechy ówczesnego malarstwa... 

Robert Campin ( 1375 - 1444 )

W większości opowieści o sztuce Niderlandów artysta przedstawiany jako prekursor nowego stylu, łączącego w sobie wiele cech malarstwa średniowiecznego i nowy styl.

Na północy Europy, zaczyna się rodzić nowe podejście do sztuki - mniej w nim może humanizmu w pojęciu odwołania do starożytnych, niemniej przedstawienia ludzi nabierają coraz więcej cech realistycznych, powstają pierwsze portrety... 
Ogólnie, malarstwo staje się bardziej łudzące oczy, widowiskowe, a jednocześnie dekoracyjne.
Oto zatem obrazy Roberta Campina. 


David Hockney często w przypadku malarzy niderlandzkich pisze o zadziwiająco łudzących 
oko szatach i pyta, czy to było możliwe bez optyki? No cóż, te szaty i te postaci nie były
malowane optycznie, acz przecież przekonująco i pięknie, a jeśli pomyśleć, że najlepsi z malarzy tworzących w tym stylu, mieli wiele lat na usprawnienia i rozwój techniki...

Tu zaś mamy niezwykle kunsztowne tło.
Czy można pytać o to, jak uzyskano takie efekt i czy czasem nie optycznie? 
Może i można pytać, tyle, że wówczas, podejrzewam, tysiące wykwalifikowanych dekoratorów
lub kaligrafów oburzyłoby się na ten brak wiary w ludzką sprawność manualną...
Szczególnie, że autor "Wiedzy Tajemnej" odwołuje się do sztuki dalekiego Wschodu, jako tej,
która jest tak fajna i naturalna itp., ale przecież to właśnie tam, choćby ze względu na naturę  pisma
( znaki chińskie czy japońskie ), ale i poetykę pejzaży - rozwijała się wielka precyzja gestu,
"trafiania" w sedno z prawie każdym pociągnięciem, improwizacji, często z pamięci...
Czemu mamy podawać w wątpliwość umiejętności malarzy tworzących swoje obrazy precyzyjnymi metodami wymagającymi wielu miesięcy pracy, a jednocześnie bez zmrużenia oka przechodzić nad precyzyjnym i szybkim sposobem pracy malarzy wschodnich, czyli poniekąd nad tym, 
co np., w przypadku Ingresa David Hockney uznaje za kolejny "dowód", przemawiający 
za używaniem optyki?
Gdy naprawdę zacząłem zgłębiać temat, znalazłem więcej pytań i sprzeczności, pominięć 
i wniosków na wyrost, niżbym się spodziewał po ( z pewnością ) świetnej stylistyce i pięknym doborze słów Autora "Wiedzy Tajemnej"...
Tym bardziej jednak, uznałem, że muszę te teksty pisać tak, by pokazać możliwie najszerszy wybór prac, argumentów, możliwości technicznych, a i po prostu obrazów 
Dawnych Mistrzów
By w końcu dla każdego stało się jasne, że tak naprawdę, ogromna większość spośród nich 
nie używała optyki podczas malowania, a skoro nie używała, 
to jakąż wielką tajemnicą była wiedza o optyce? 
Cóż to za tajemnica, której się..., prawie nie używa?

W końcu taki obraz - malowany by łudził oko udając rzeźbę, to właściwie sam światłocień,
zwróćmy uwagę na precyzję tych załamań szat..., malarz o takich zdolnościach i kunszcie
mógł sobie poradzić z wieloma zadaniami, które mniej wybitnym, lub po prostu mniej cierpliwym
współczesnym twórcom mogą się wydawać "zbyt dobre".
Myślę sobie, że Wiedzą Tajemną dawnych wieków było, co innego niż optyka.
Po pierwsze nie każdy mógł być malarzem czy rzeźbiarzem ( dziś może każdy ), po drugie trzeba było naprawdę poważnej wiedzy i poznania wielu wymagających ścisłości dyscypliny umiejętności, by realizować dawne zamówienia, by być elitarnym rzemieślnikiem, żyjącym tylko i wyłącznie z malarstwa, może z zamówień, ale mam wrażenie, że dzisiejsze "chałtury" nazywamy tak, 
bo obecnie zamówienia są prostsze i mniej interesujące niż nasze własne poszukiwania, 
zatem nic dziwnego, że najbardziej cenimy twórców, którzy też żyjąc ze sprzedaży obrazów, sprzedają własne, czysto autorskie wytwory...




Jan van Eyck ( 1390 - 1441 )


Choć nie wszyscy słyszeli lub pamiętają o Robercie Campinie, sądzę, że Jana van Eycka nie muszę specjalnie przedstawiać..., co więcej, ci spośród Państwa, którzy trafią na Uzupełnienia jako na Uzupełnienia..., a nie od razu gdy je ( w odwrotnej kolejności ) publikuję, wiedzą już, 
że temat tego artysty był poruszany w głównym cyklu artykułów na powyższy temat, 
tutaj po prostu rozszerzam zakres prac i powtarzam to, co najważniejsze.


David Hockney opisuje ten obraz..., a właściwie, nie, nie opisuje, opisuje tylko dolną, środkową
część tego wspaniałego obrazu.
Czemu?
Myślę, że reszta go nie interesowała.
Dla mnie jednak dzielenie dzieła bo tylko część mnie interesuje, by zadawać pytania,
które mają sugerować coś czego już przy ocenie całości dowodzić się nie da...,
szkoda słów.
Lepiej już podziwiać, niż tak wybiórczo gdybać.
A gdyby jednak gdybać, cóż, jest proste wyjaśnienie domniemań Davida Hockneya, prostsze, 
niż sam podaje. Popatrzmy na ten obraz ogólnie - jest symetryczny, a centralną część zajmuje
Chrystus..., co się dzieje poniżej?
To samo - baranek jest symbolem ofiary Chrystusa, światło u samej góry nie symbolizuje słońca, 
a światłość boską... Proszę Państwa - zamiast dzielić sobie obraz na kawałeczki, wyznaczcie proste linie zbiegu od tej światłości, od baranka i od rzeźbki wieńczącej studnię, a okaże się, że prosta symetria wyjaśnia wszystko, na dodatek także od strony treści obrazu, którą David Hockney zupełnie, a niestety niesłusznie ignoruje...


Przedmioty pięknie wymalowane, ale czy postać Matki Boskiej i jej szata naprawdę wyglądają,
 jak malowane z natury, o optyce nie wspominając?

 

Czy ta szata nie wygląda znajomo, biorąc za przykład poprzedni obraz? 
Rysunek nie jest zbyt realistyczny, raczej schematyczny, a wieża w tle, a te maleńkie postaci w tle...
Lecz wróćmy do draperii - skoro istnieją dane o dokładnych "przepisach" na dawne obrazy,
po co szukać innych metod?
A przepis jest prosty - taki rysunek pokrywało się temperową podmalówką, potem często jakimś werniksem lub olejem lnianym, a gdy to przeschło, kładziono jeszcze 2-3 delikatne i dokładne, barwne laserunki. Trwało to parę miesięcy do roku, ale efekt ostateczny byłby wypisz wymaluj,
jak na obrazie powyżej. 

Chyba nie trzeba tłumaczyć nikomu, że ten obraz nie mógł być malowany ani z natury, 
ani za pomocą soczewek, zwłaszcza prawa część dyptyku...





Rogier van der Weyden ( 1399 - 1464 )

Kolejny z XV - wiecznych mistrzów niderlandzkich,
 ważkich i historycznie i dla naszego tematu.
Tutaj nie ma sensu argumentować ( za czy przeciw używaniu optyki ), widać dobrze, 
że jej nie używano... 



 


Oczywiście są i inne obrazy tego autora, bardziej realistyczne, 
ale jak już kilka razy pisałem i jeszcze nie raz, choćby poniżej..., napiszę, 
nie ma sensu brać pod pod uwagę tylko obrazów, które wydają się nam podejrzane, 
o wiele lepiej zdawać się na wybór prac najdonioślejszych w twórczości danego artysty, 
a u dawnego portrecisty porównać portrety z auto-portretami...



Hans Memling ( 1430 - 1494 )

Hans Memling to drugi ( po Janie van Eycku ) z twórców, których w swojej książce 
wspomina David Hockney, ale warto zwrócić uwagę, wspomina na bazie jednego 
tylko obrazu, na dodatek martwej natury, która, jak widać poniżej, 
w żadnym razie nie stanowi o najważniejszych osiągnięciach artysty..., 
co więcej, pokażę też, że wyciągnie wniosków, o braku jedynie słusznej 
perspektywy zbieżnej, akurat w przypadku tego twórcy
jest wyjątkowo ryzykownym osądem...

Ten obraz ma być dowodem na zastosowanie optyki.
Co więcej, z całej twórczości artysty, w "Wiedzy Tajemnej" widzimy tylko ten obraz.
Hm, cóż, od razu wiedziałem, jaki kontrargument będzie tu..., nokautującym. 
Po prostu spójrzmy na prace poniżej...



Sąd Ostateczny... mam to szczęście, że wielokrotnie widziałem ten obraz w oryginale.
Szczerze polecam, po tym, gdy staniecie Państwo przed nim, nie będziecie już zbyt przychylnie
myśleć o "argumentach" i kwiatkach w wazonie... 




Albo dwie sceny z elementami architektury i historii, ani tu iluzjonizmu, ani perspektywy zbieżnej,
ani innych cech malarstwa, które można by podejrzewać o cokolwiek, poza wybitnym przykładem wszechstronnej wyobraźni i umiejętności warsztatowych Hansa Memlinga.







Hieronymus Bosch ( 1450 - 1516 ) 

Do tej pory pokazałem czterech przedstawicieli dość podobnego stylu malarstwa, 
myliłby się jednak ten, kto na tej bazie wyciągałby wnioski o sztuce Niderlandzkiej sprzed okresu reformacji... Oto artysta, który do dziś wymyka się wszelkiemu systematyzowaniu, choć miał wielu naśladowców, byli też artyści, którzy choć korzystali z jego wpływów, 
rozwinęli własny, niepowtarzalny styl. 
David Hockney, wśród starannie wybranych ( i nielicznych ) artystów, o których pisze, 
oczywiście w jasny sposób "nie optycznego" Boscha pominął zupełnie, jak i wszystkich naśladowców, kontynuatorów itp., czyli kolejny cały dział twórczości europejskiej...
Niemniej, uważam, że warto pokazać tego artystę, bo dzięki niemu można zrozumieć 
wiele z tego, o czym już pisałem i pisać jeszcze będę.  

















Tych obrazów nie komentuję, nie ma czego komentować, trzeba podziwiać niesamowitą wyobraźnię człowieka, który nie stykał się na, co dzień, z takim zalewem fantasmagorii jak my, nie znał magii fotografii, grafiki komputerowej, komiksu, filmu..., miał tylko własne myśli...
Podobnie, choć z innych względów, nie trzeba komentować kolejnych dwóch mistrzów niderlandzkiego pędzla.




Pieter C. van Aelst ( 1502 - 1550 )

Wiek XVI przynosi Niderlandom wiele doniosłych zmian, m.in, w sztuce.
Obok pokazanych już stylistyk, powoli zyskuje popularność sztuka włoska, 
a Pieter van Aelst jest jednym z tych, którzy wprost jeździli do Włoch...
Był też, choć mało kto o tym pamięta, jednym z nauczycieli 
Pitera Bruegela Starszego. 
Oczywiście, dla Davida Hockneya, ten akurat rodzaj wpływów sztuki włoskiej 
nie mógł być interesujący..., ja jednak z określonych, a niżej dokładniej 
opisanych względów uznałem, że warto tego twórcę pokazać. 












Pieter Bruegel Starszy ( 1525 - 1569 )

Myślę, że to ( obok Boscha ) jeden z najciekawszych i najbardziej znanych malarzy 
niderlandzkich, jednocześnie artysta ( jak łatwo stwierdzić ), zupełnie pomijany przez 
Davida Hockneya... (...).

Wieża Babel

Zabawy dzieci...

Walka postu z karnawałem

Triumf śmierci

Przysłowia ( niderlandzkie ).

Zima

Upadek Ikara


Kazanie

O powyższych obrazach napiszę więcej w cyklu głównym, oraz w co najmniej dwóch innych tekstach,
które właśnie piszę, zatem tutaj nie opisuję ich w ogóle, czasem lepiej, gdy obrazy przemawiają
same z siebie...

http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Paintings_by_Pieter_Bruegel_%28I%29




Jan Bruegel Starszy, zwany Aksamitnym ( 1568 - 1625 ) 

Imiennik ojca, Piter Bruegel młodszy - zarazem starszy brat Jana kontynuuje dosłownie malarskie i rodzinne dziedzictwo, Jan zaś staje się prawdziwym mistrzem w malowaniu zwierząt, kwiatów i martwych natur, ba, pozostawia ślad swego pędzla w wielu obrazach kolejnego z nie-optycznych ówczesnych geniuszy: 
Piotra Pawła Rubensa.




Te bukiety nie są prawdziwe, nie, te bukiety to alegorie, a kwiaty były malowane na podstawie szkiców, istniejących już wówczas pierwszych wzorników i albumów, a komponowany jak sceny rodzajowe
Boscha czy Pitera Bruegela, z wyobraźni i wedle znaczeń, bo prawie każdy kwiat miał
w tamtym okresie konkretne znaczenia symboliczne...
Ponadto w tak skomplikowanej kompozycji posługiwanie się soczewką dla każdego z kwiatów
oddzielnie, albo tym bardziej ( biorąc pod uwagę zniekształcenia na brzegach kadru ) całości
kompozycji..., cóż, to byłoby poważnym utrudnieniem, a nie pomocą...
Zresztą, łatwiej ocenić prawdopodobieństwo użycia danej metody, oglądając inne prace
danego artysty, a inne, choć budzą mój podziw, nie budzą żadnych wątpliwości...









Piotr Paweł Rubens ( 1577 - 1640 )

W drugiej połowie XVI wieku, ale szczególnie w pierwszej połowie wieku XVII Niderlandy 
nie są miejscem spokojnym..., przede wszystkim są ziemią od dawna pozostającą pod wpływami królestwa Hiszpanii, a wraz z rodzącymi się i rozprzestrzeniającymi wpływami reformacji, 
a zatem i kontrreformacji w kościele, nierzadko dochodziło tam do sporów wprost krwawych...
W tamtym okresie trwają walki o wyzwolenie Holandii. Walki i okresy pokoju znaczą 
tę ziemię od lat 70' XVI do lat 40' XVII wieku... 
Starcia przebiegają nie tylko na płaszczyznach religijnej, wojennej, czy politycznej, 
ale również w sztuce..., a Rubens jest jednym z najważniejszych przedstawicieli malarstwa
niderlandzkiego, które pozostaje pod wpływami Hiszpanii i katolicyzmu. 
Jednak sztuka jego, znacząco odbiega od mistycyzmu, pewnej mrocznej nuty 
barokowego malarstwa hiszpańskiego, o którym pisałem w IV części Uzupełnień... 
Zresztą, najlepiej pokażą to obrazy Rubensa
i najważniejszych jego uczniów i współpracowników: 





Trzy wspaniałe autoportrety.

Piękny, subtelny i bardzo malarski portrecik dziecka.


Ten portret jest tak doskonały, że sam w sobie podważa większość teorii 
o konieczności używania optyki sugerujących, że ( ponoć ) inaczej takich efektów nie da się uzyskać...
Otóż, jak widać, da się.

Ba, swoboda wyobraźni wsparta wielkim talentem i podobnym kunsztem daje jak widać poniżej,
ogromną swobodę... Tylko malarz drugorzędny wobec ówczesnych geniuszy, 
mógłby musieć używać optyki, by sprostać zadaniom epoki, ale i tego nie widać, 
gorsi, są po prostu..., ewidentnie gorsi.
Ale czasem lepiej przestać rozważać, zacząć po prostu sycić oczy:


















Jacob Jordanes ( 1593 - 1678 )

Uczeń i współpracownik Rubensa, specjalista od postaci i scen rodzajowych, 
szczególnie zasłynął z cyklu obrazów przedstawiających uczty... 











Zakładając ( a trudno byłoby zakładać inaczej ), że te obrazy malowano bez użycia optyki...,
poniekąd zamyka to temat, podobnie jest zresztą z następnym artystą..., słowem, nie ma
co pisać, trzeba w ciszy podziwiać...




Frans Snyders ( 1579 - 1657 )

Bardziej współpracownik niż uczeń Rubensa, arcy-mistrz martwej natury, to, co ten człowiek wyprawiał z kompozycjami, w ich bogactwem...
Dodatkowo wiadomo z góry, że obrazów tych nie można było malować w jednym czasie, 
to po prostu niewykonalne, zwłaszcza, gdy wypełniają je martwe zwierzęta i szybko psujące 
się ryby..., do tego żywe albo malowane jak żywe zwierzęta, do tego sceny walk zwierząt...

































Antoon van Dyck ( 1599 - 1641 )

Na koniec opowieści o artystach spod wpływów Rubensa, pokażę obrazy van Dycka, chyba najbardziej utalentowanego z jego uczniów. Niech o geniuszu van Dycka zaświadczy jego krótkie życie - a żył lat 42, szlify artystyczne rozpoczął w wieku lat 10, a już po kolejnej dekadzie, jako zaledwie 19 latek otrzymuje patent mistrzowski z pracowni samego Rubensa..., przez ostanie 9 lat życia, jest zaś nadwornym malarzem Karola I, króla Anglii, a zarazem jednym z kilku malarzy mających ogromny wpływ na rozkwit sztuki Wielkiej Brytanii, 
o czym napiszę w następnych Uzupełnieniach.





Autoportrety, które właściwie same w sobie świadczą już o wybitnym talencie i niesamowitej pamięci wzrokowej artysty... 






Z kolei po wyglądzie tych wspaniałych strojów kobiecych, łatwo zrozumieć, czemu czasem wydaje się, że są one "za duże", w stosunku do postaci... Moda ma różne oblicza, nierzadko dziwaczne. 

Poniżej zaś przepiękny portret, którego już w żaden sposób nie tłumaczy optyka, ale już malowanie każdego z elementów oddzielnie, owszem. Z tym, że tu szczególnie piękne połączone są poszczególne etapy, prawie tak, jakby van Dyck magiczną sztuką zatrzymał czas, by w spokoju stworzyć ten złożony barwnie obraz,
król sobie tak stał, słońce nie zmieniało pozycji na nieboskłonie, koń nie męczył
się z tak pochyloną głową...
Bajka.
( na pewno, zakładając użycie optyki ).
 

Albo kolejne wariacje...



I jeszcze na koniec dwa wspaniałe, swobodne szkice:





Oto był świat Flandrii, Flamandów czy części ziemi Niderlandzkiej, pozostającej pod wpływami królestwa Hiszpanii i katolicyzmu, a teraz czas na opowieść o sztuce holenderskiej. 



Rembrandt van Rijn ( 1606 - 1669 )

Artysta, którego nikomu raczej przedstawiać bliżej nie trzeba.
Szczególnie opisywać też nie. 
Niech te wspaniałe prace mówią same za siebie, 
przede wszystkim seria autoportretów: 














I dwa najpiękniejsze ( moim zdaniem ) portrety grupowe, wspomnijcie Państwo, że nawet tak
dociekliwy w podejrzeniach David Hockney nie próbuje podejrzewać Rembrandta, a przecież, 
te portrety są..., zachwycające. Ile widzieliście Państwo porównywalnych jakościowo
portretów współczesnych? 
Nie, nie pytam o kopie zdjęć, ale obrazy malowane z natury, swobodnie...
Nie widzieliście? 
A bywają, rzadko, ale bywają, warto poszukać.









Tu uczynię wyjątek, zamiast pokazywać Fransa Halsa, artystę z pewnością doskonałego 
wprost w swym kunszcie, pokażę przede wszystkim jego mało znanego, bo ewidentnie mniej zdolnego brata, Dircka. 
Zadaję też dwa pytania...
Jak to jest, że skoro optyka ma zapewniać takie efekty, 
które osiąga jeden z braci, to drugi im nie dorównuje? 
Przecież to sztuczka techniczna, zatem zdolności manualne 
nie powinny mieć decydującego znaczenia... 
A może, może po prostu nie było tu żadnych soczewek, 
może po prostu..., Frans Hals był znacznie zdolniejszy od Dircka?
A oto prace Dircka...







Wobec jednego obrazu Fransa:


( ... )



Heda ( 1594 - 1662 )

Heda, a właściwie Willem Claeszoon zwany Hedą.
Tego malarza nie ma w Wiedzy Tajemnej", acz mógłby być, bo jest to jeden z bardziej realistycznych malarzy holenderskich, mistrz martwej natury, jeden z arcy - mistrzów gatunku, obok takich malarzy jak Pieter Claesz, czy Kalf ( których tu nie pokażę, ale zachęcam 
by poszukać ich w sieci na własną rękę ). 
 























Czy Heda używał soczewek?
Nie wiem, ale wiem, z własnego doświadczenia wiem, że nie musiał.
A jeśli macie Państwo wątpliwości, radzę powrócić na chwilę do obrazów
Fransa Snydersa... Jakże prace Hedy są skromne, delikatne i subtelne wobec tamtych dzieł...
Na dodatek, co najciekawsze, nie ma śladu Hedy i i innych holenderskich mistrzów martwej natury
w "Wiedzy Tajemnej". Zadziwiający brak, powiedziałbym, bardziej zadziwiający, niż obecność
o wiele bardziej subtelnego i swobodnie malującego J.B. S. Chardina, o którym zresztą, napiszę więcej
przy okazji Uzupełnień poświęconych malarstwu Francji...
Tu podpowiem tylko jedno - tu - choćby w szkłach, dobrze widać źródło światła - światło dzienne,
 a większa część przedmiotów mogła leżeć sobie długo, albo jest na tyle niekonkretna,
y móc je ustawiać wielokrotnie wedle kompozycji, zatem można było sobie poradzić z tematem..., odręcznie. 




Jacob van Ruisdael (1629 - 1682 )

To z kolei artysta bardzo ciekawy, po pierwsze malarz pejzaży, których - jak obrazy marynistyczne,
sceny sztormów i burz - nie można było malować z natury przed wynalezieniem fotografii,
ponieważ takie aury cechują się dużą zmiennością w krótkich interwałach czasu i tylko szybki zapis fotograficzny pozwala je wyraziście i ostro uchwycić.
Zatem nie mogły powstać z natury, bo są zbyt dokładnie malowane...,
Nie mogły też być stworzone z pomocą dawnej optyki...
Jak zatem powstały?

Otóż ten artysta, a i zapewne nie tylko ten, obok szkiców, obok wielkiej fantazji i zmysłu obserwacji,
stosował podobną metodę, jak opisany w I Uzupełnieniach Tintoretto, ustawiał sobie małe kompozycje
tyle, że w tym przypadku z gałązek, patyczków, kupek piasku, mchu i szmatek...
A potem malował albo z szkiców, albo łącząc kompozycję, pamięć, umiejętności...,
i tak i tak powstawało to, co widać poniżej:










http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Jacob_Isaacksz._van_Ruisdael




Albert Cuyp ( 1620 - 1691 )

Nie wiem, czy Cuyp stosował techniki poprzednika, czy też po prostu miał tak genialny talent,
to w gruncie rzeczy nieistotne, ważne, że takiich obrazów albo nie daloby się malować zpomocą
dawnej optyki, ponieważ są zbyt dokładne i skomplikowane wobec urządzeń, które, inaczej,
niż aparaty fotograficzne, nie zatrzymywały czasu...












C. N. Gysbrechts ( 1630 - 1683 )

Iluzjonista XVII wieku, malarz popisów łudzących oko. 
Tylko w jego przypadku mam wątpliwości, jakie metody stosował.
Zwłaszcza jego, bo on, inaczej niż wcześniej opisani, faktycznie chciał nade wszystko, 
po prostu łudzić oko...
Mnie osobiście nie chce się wierzyć w brak talentu tego malarza, niestety wiara nie równa się wiedzy,
z drugiej strony, wiedzy nie posiadamy, więc pozostaje nam tylko wiara, lub nie.
No..., ja mam jeszcze możliwość wypróbowania pewnych aspektów technologii,
co z pewnością wkrótce uczynię. 
 







http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Cornelis_Norbertus_Gijsbrechts




Johannes Vermeer ( 1632 - 1675 )

Z tego, co wiadomo, jest bardzo prawdopodobne, że Vermeer miał i używał camerę obscurę, 
ale mam problem z jednym obrazem..., tym poniżej, to apoteoza malarstwa, siedzi gość 
i z natury maluje postać... Gdyby Vermeer siedział za nim odwzorowując odwrócony obraz 
tej sceny w camerze obscurze, jaka byłaby to apoteoza malarstwa? 
Dawid Hockney pewnie powiedziałby, że Vermeer sprytnie zdradza nam prawdziwe oblicze 
( optyczne tajemnice ) dawnego malarstwa...
Problem w tym, że spośród artystów dotąd pokazanych prze ze mnie i tych, których jeszcze 
pokażę ( a liczonych w setki ), optyki mogło używać kilku, może kilkunastu.
Kilku / kilkunastu na kilkuset. 

Chyba, że jednak autor obrazu nie użył optyki...
Nie wiemy na pewno, możemy podejrzewać, wierzyć lub nie, ale, nie wiemy. 

Mnie interesuje tu i coś innego, oto, czemu u tych artystów, którzy prawdopodobnie mieli 
lub mieli na pewno sprzęt optyczny ( Hans Holbein ), choćby nie zawsze musieli go używać 
( Canaletto ), czemu w ich obrazach do rzadkości należą silne kontrasty i ciemne tła, czemu wszystkie obiekty nie znajdują się na wysokości oka widza, a w pejzażach nie występuje granica głębi ostrości, tak charakterystyczna dla współczesnej fotografii, a wobec słabości dawnej optyki właściwie nie do uniknięcia? 
Czemu zatem, nie spełniają one wielu cech, którymi David Hockney próbuje 
( np., wobec Caravaggia ) dowodzić używania optyki...?





http://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Paintings_by_Johannes_Vermeer


C.D.N.

1 komentarz:

  1. Polecam film Tims Vermeer w kontekście Hockney'a i jego teorii oraz The art of describing Svietlany Alpers. Myślę, że to pozwoli Panu więcej zrozumieć z tego o co chodziło Hockneyowi.

    OdpowiedzUsuń