poniedziałek, 13 listopada 2017

Geniusze III - Leonardo da Vinci

 
Leonardo da Vinci, autoportret.


Leonardo da Vinci - czy - jak chcą źródła historyczne:
Leonardo di ser Piero da Vinci,
urodził się 15 kwietnia 1452 roku w miejscowości Anchiano.

Powiedzieć, że był człowiekiem wielu zdolności i zainteresowań, 
to nic nie powiedzieć.  
W obszarze kultury i (ówczesnej), nauki trudno byłoby wskazać dziedzinę, 
jaką się nie parał / lub - w której nie zostawił śladu, co najmniej istotnego,
jeśli nie (częściej znacznie), zarezerwowanego dla najwybitniejszych jednostek 
w historii Homo Sapiens... 

Malarz, rysownik, architekt, projektant i designer, rzeźbiarz, muzyk, pisarz, filozof, odkrywca, matematyk, mechanik, biolog, antropolog, wynalazca... i itp., itd., itp., itd..., 
z pewnością nie było i nie ma wielu ludzi, których zakres zainteresowań można 
by porównywać..., ba, rozwój wiedzy we współczesnym świecie sprzyja raczej 
wąskim specjalizacjom, co zresztą często prowadzi do rozlicznych problemów 
i nieporozumień. Zwłaszcza, gdy dobry i świetnie wykształcony specjalista zabiera 
się za tematy kompletnie sobie obce...

Anchino - gdzie Leonardo przyszedł na świat - leży niedaleko miasta Vinci. 
Leonardo wychował się pod okiem ojca, prawnika, którego był nieślubnym dzieckiem.
Samo to już czyni jego życie wyjątkowym - ówcześnie społeczeństwo nie było tak
otwarte jak dziś, a większość dzieci z "nieprawego" łoża - tzw., bękartów - jak je 
potocznie zwano - nie miała w życiu lekko. Ale Leonardo miał - ojciec żywił doń 
sentyment głęboki, zajął się nim z serdecznością i szczodrze, wychował, wyedukował. 
W końcu zaś, docenił talent, dzięki któremu jego syn przeszedł do historii...

Popularnie określa się Leonarda mianem: 
"człowiek renesansu" - co mniej więcej oznacza człowieka wszechstronnych 
predyspozycji i talentów - które nie tylko posiada, ale i rozwija / wykorzystuje 
z pożytkiem dla siebie / kultury / świata wokół. 

Jeszcze w wieku 14 lat Leonardo wraz z owdowiałym przedwcześnie ojcem 
udał się do Florencji, gdzie otrzymał formalne wykształcenie z zakresu łaciny, 
podstaw matematyki i geometrii. 

Młodzieńczy / dziecinny okres życia Mistrza jest znany raczej z anegdot 
i legend tworzonych przez ówczesnych biografów - którzy jednakże nie kierowali 
się tak ścisłymi zasadami jak obecnie... Poza tym mówimy o czasach, gdy większość
potencjalnych danych historycznych, przepadała bez śladu. 
Ciemno wszędzie, cicho wszędzie - świetna pożywka dla bajkopisarzy...

Wiadomo jak Mistrz rozpoczął swoją edukację artystyczną - nie mogąc studiować
na Uniwersytecie (jedna z wad bycia nieślubnym dzieckiem prawnika i chłopki), 
dzięki wstawiennictwu ojca trafił jako czeladnik / uczeń - do pracowni znanego 
i, co chyba istotne, także dość wszechstronnego artysty - Andrea del Verrocchia.
W pracowni Andrei Leonardo przeszedł standardową ówcześnie drogę - uczył się 
zasad perspektywy, rysunku realistycznego na podstawie prac Mistrza i modeli 
- rzeźb, przedmiotów, żywych osób - podstaw wszelkich, stosowanych ówcześnie 
technik szkicu, potem przygotowywania farb, mediów, budowania kompozycji, praktycznego zastosowania perspektywy, malowania wielu tematyk 
(malarze zazwyczaj musieli tworzyć wizje religijne i mitologiczne, a zatem 
wymagające biegłości w niemal wszystkich standardowych "tematach", dziś 
wydzielonych, dawniej, stanowiących uzupełnienia ważniejszych motywów). 
Leonardo uczył się też technik odlewniczych (brąz) i rzeźbiarskich (glina, marmur). 
Tu ciekawostka - powszechnie uważa się, że "Dawid" Verrocchia, to wprost 
przedstawienie postaci młodego Leonarda...
Do równie standardowych, a często budzących dziś zdziwienie zasad należała praca 
nad wczesnymi etapami pracy w obrazach nauczyciela - jak przygotowywanie, 
gruntowanie podłoży, podmalówki, w końcu, także malowanie motywów, w których 
dany uczeń był szczególnie biegły.
Ostatecznie wiele dzieł dawnych malarzy to w gruncie rzeczy prace zbiorowe,
które Mistrz jedynie wykańczał, lub wręcz, akceptował okraszając swoim podpisem...

W roku 1472 (mając 20 lat), po ledwie 3 latach nauki u Verrocchia,
Leonardo zostaje członkiem florenckiego bractwa malarzy (Bractwo św. Łukasza), działającego jako swego rodzaju alternatywa do florenckiego cechu malarzy - dzięki 
czemu uzyskuje status niezależnego artysty-malarza (można to porównać 
do współczesnych stowarzyszeń twórczych). Powszechnie uznaje się, że Verrocchio 
w późniejszym okresie swojej twórczości skoncentrował się na rzeźbie ze względu 
na tego konkretnego ucznia - w ten wyjątkowy sposób okazując mu najwyższy
możliwy szacunek (w stosunku Mistrz - Uczeń)...

W tym samym okresie Leonardo przyjmuje liczne zlecenia i z czasem staje się twórcą 
znanym wśród ówczesnego establishmentu - głównie duchowieństwa i arystokracji.
W międzyczasie zaczyna też tworzyć rysunki techniczne, projektuje najróżniejsze
mechanizmy, studia przyrody... 

W roku 1482 wyjechał do Mediolanu. Wkrótce rozpoczął pracę na dworze 
Ludwika Sforzy, który - jak wielu ówczesnych możnych  - zapraszał znanych twórców 
by budować aktualny prestiż, ozdabiać wnętrza najlepszymi pracami, jak i poprzez 
mecenat rozsławiać dynastię - także, z perspektywy dbania o pamięć potomnych / podziw przyszłych pokoleń...
Na dworze Sforzy Leonardo prezentuje się jako muzyk, projektant instrumentów, 
machin wojennych, budował mosty i fortyfikacje, zasłynął jako poeta, organizator 
przyjęć, scenograf... Zyskuje tym wielką przychylność władcy, a zatem bezpieczeństwo
ekonomiczne, możliwości by rozwijać swoje talenty. Uzyskuje też tytuły nadwornego
 inżyniera i malarza. 
Od 1490 Leonardo ma w Mediolanie dawną rezydencję Ludwika Sforzy, gdzie będzie 
miał swoją pracownię i miejsce konstruowania wynalazków, przyjmuje uczniów 
i czeladników.
W 1497 roku możnowładca daruje artyście ziemię z winnicą... 
W ramach swych zainteresowań Leonardo wciąż pogłębiał wiedzę - m.in.
projektował ogrodowe altany, poznawał tajniki budowy murów i kanałów 
nawadniających, wciąż fascynują go także maszyny wojenne, studiuje geometrię, 
matematykę, także w sensie proporcji wykorzystywanych w sztuce.

Spokojne życie w Mediolanie przerywa najazd wojsk francuskich w roku 1499, 
lecz mimo przegranej mecenasów Leonardo nawiązuje kontakty z najeźdźcami 
i wkrótce wyjeżdża do Mantui - na dwór szwagierki swojego dotychczasowego 
Mecenasa. Krążą na temat kolejne, oczywiście, jak zawsze w życiu Leonarda 
- niepotwierdzone plotki - o romansie artysty z samą księżną..., wiadomo jednak, 
że ona sama podkochiwała się w artyście...
Zleciła m.in., wykonanie swojego portretu, lecz z niewiadomych przyczyn 
Leonardo wykonuje jedynie szkic i wyjeżdża do Wenecji.
Spotyka się z ówczesnymi weneckimi mistrzami malarstwa, 
interesuje się wynalazkiem druku, lecz, jak zawsze, pozostaje wierny myśli, że królową sztuk jest malarstwo. 
Wyraził to pisząc:
"Obraz nie płodzi niezliczonego potomstwa jak drukowana książka. 
Tylko on jest niepowtarzalny i nie rodzi dzieci kropla w kroplę podobnych
do siebie. Dzięki tej wyjątkowości jest doskonalszy od powielanych wszędzie."

W roku 1500 ponownie przyjeżdża do Florencji, lecz nie spotyka się tam 
z dobrym przyjęciem (konkurencja nie śpi..., od zawsze i do dziś).
Niezrażony, Leonardo przy okazji wciąż sporo podróżuje i zwiększa swoje 
doświadczenie np., w budownictwie i czymś, co nazwalibyśmy dziś 
projektowaniem przestrzeni... 
Z Florencji wyjechał na dłużej w roku 1503 - udając się do Vinci 
(z powodu śmierci ojca). 
Po jakimś czasie wraca jednak, by - przyjęty powiedzmy, chłodno..., 
wkrótce przenieść się do Mediolanu. W kolejnych (kilku) latach jest wręcz 
rozchwytywany, tworzy, projektuje i buduje dla wielu możnych tego regionu.

Choć czuje się związany z Mediolanem, nie jest mu dane dożyć tam swoich dni 
- po raz kolejny musi wyjechać - tym razem uciekając przed Sforzami, 
którzy w 1512 roku odzyskali władzę nad miastem i niechętnie patrzyli na tych,
którzy w międzyczasie dobrze radzili sobie (pod obcym panowaniem).... 
Kolejna podróż na zaproszenie możnych (Medyceuszy), pcha Go do Rzymu. 
Do Wiecznego Miasta dociera jesienią, niemal z miejsca otrzymując pomieszczenie 
w Pałacu Belwederskim w Watykanie (miał tam też zapewnioną stałą pensję).
W czasie pobytu w Rzymie coraz rzadziej maluje..., poświęca się przede wszystkim 
studiom i nauce, a także wielu eksperymentom, w tym i takim, które niejednego 
dziś przeraziłyby solidnie - albo zniesmaczyły do imentu - żeby wspomnieć choć
 jaszczurkę, której - na żywca - przyszywał skrzydła, rogi, by straszyć swoich gości...

W roku 1515 wyjeżdża ponownie do Florencji, potem także Bolonii, tym razem
towarzysząc świcie ówczesnego papieża... I to w Bolonii odnalazł swojego nowego 
i zarazem ostatniego wielkiego mecenasa - króla Francji. Król w roku 1516 - oddaje 
artyście swoją rezydencję w zamku Amboise, przeznaczając dla niego sporą sumę
pieniędzy, dając służbę i niemal pełną swobodę pracy..., rezerwując sobie jedynie pełną 
dyspozycyjność Leonarda - gdyby chciał z nim..., porozmawiać. 
Sam Mistrz nosi podówczas oficjalne tytuły malarza, architekta i inżyniera dworu,
lecz nie musiał wykonywać niemal żadnych obowiązków... 

Niestety, podupada już wówczas na zdrowiu (udar, paraliż prawej ręki).

Wiosną 1518 roku ciężko zachorował i tej choroby, mimo pogody ducha 
i dalszej wzmożonej pracy naukowej już nie pokonał. 

Umiera 2 maja 1519, w zamku Cloux.

Z powodu licznych, burzliwych zajść historycznych nie wiemy gdzie 
spoczywają 
doczesne szczątki Mistrza, albo czy te - do których czasem "pielgrzymują" 
turyści, to realnie szczątki Mistrza, czy tylko symbol..., pomnik ku pamięci.

Zostawił po sobie spuściznę niewielu..., obrazów, z których jednak każdy jest  
dowodem wyjątkowej biegłości i umysłu; zostawił tysiące szkiców i ponad 
7000 stron zapisków (przy czym zakłada się, że nawet 80% jego notatek mogło 
ulec zniszczeniu...), zachowało się również wiele dzieł literackich i śladów 
jego umiejętności - jako architekta... 
Poza tym, oczywiście, zwłaszcza w XX wieku, przypisano mu 
(bez twardych dowodów) dziesiątki wynalazków i odkryć, ponawianych 
nierzadko dopiero w okresie tzw. oświecenia..., miał zatem wynaleźć: 
spektrograf, camerę obscurę i..., cokolwiek zapragnie dusza historyka, który 
akurat nie ma innego pomysłu... 
Z pewnością jednak - pozostawił po sobie sławny "Traktat o Malarstwie". 
Walnie przyczynił się do zmiany postrzegania roli światłocienia w ówczesnym 
malarstwie i skonstruował maszynę ułatwiającą ucieranie farb plus wiele, wiele, 
wiele innych - realnie opisanych urządzeń. I tak, niektóre wynalazki znalazły 
swoje odzwierciedlenie dopiero w XX wieku (śmigłowiec, spadochron, czołg)... 

Czasem jednak..., wiara w jego nadzwyczajne umiejętności sięga absurdu, tak, 
jak gdyby poza nim nikt w epoce nie zasługiwał na uwagę..., a nic bardziej
mylnego, nic bardziej..., lecz cóż, często ludzie zaprzątnięci swoimi codziennymi 
sprawami, nie mając czasu zgłębić historii, potrzebują symbolu, idei, nazwiska, 
nośnika wielkości epoki, w której ten akurat żył..., i w tym sensie Leonardo miał 
niewątpliwe szczęście stać się topowym archetypem człowieka renesansu. 

Poza tym był oczywiście natchnieniem dla licznych twórców, tak swoich czasów, 
jak i - szczególnie - malarzy XIX wieku - gdy kumulowały się liczne trendy, mody, 
zjawiska - nadające nowe brzmienia sztuce i nauce...

Korzystamy z jego odkryć do dziś, do dziś podziwiamy biegłość w sztuce i niezwykle otwarty, genialny umysł wynalazcy. 

Choć jeden z obrazów - sławna Mona Liza - dla niektórych stała się, 
nie wiedzieć czemu, synonimem kiczu. 

Stawia mnie to w trudnej sytuacji, ponieważ nie cierpię pustej zazdrości i wszelkich, 
niecnych działań z niej wynikających - a tu o to najwyraźniej chodzi, skoro definicją
kiczu jest..., wielokrotna powtarzalność motywu i..., jego słabość techniczna. 
Mona Liza z pewnością nie spełnia żadnej z cech powyższych, chyba, żeby próbować 
obarczyć Leonarda "odpowiedzialnością" za setki parafraz, parodii, tysiące kopii, 
albo rynek eksploatujący wizerunek Mony, w plakatach, puzzlach, tapetach i itp. 
Tymczasem kiczem  jest motyw wielokrotnie powtórzony, a nie źródło, oryginał.  

Postaram się też obronić kunszt Artysty stwierdzeniem, że nie może być 
obwiniany za współczesną..., powierzchowność w postrzeganiu sztuki...
Nie może być oceniany artysta renesansu za współczesną nam skłonność 
do czynienia małych z wielkich - li tylko prześmiewczymi kopiami... 
Tak tak - tysiące karykatur "Mony", co najwyżej obśmiewa romantyczną 
interpretację, XIX wieczny mit dzieła Leonarda, a nie Jego samego i nie Jego
niepodważalne osiągnięcia - czy twórczość... 
Śmieją się współcześni z temperamentu swoich pradziadków - a Leonardo będzie
podziwiany na długo po tym, gdy większość z prześmiewców rozsypie się w proch. 

Poniżej..., drobny wycinek Jego twórczości, oraz, link do szerszej informacji o życiu, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz