czwartek, 3 grudnia 2015

Aleksander Gierymski


Aleksander Gierymski, młodszy (o 6 lat) brat Maksymiliana, urodził się w Warszawie, 
w 1860 roku.
Edukację artystyczną rozpoczął w roku 1867 (rysunek), w Warszawie. 
W okresie 1867-72 studiował w Akademii w Monachium, otrzymując ważne 
wyróżnienie - złoty medal. Był ilustratorem pracującym dla czasopism 
warszawskich, jak "Kłosy" czy "Tygodnik Ilustrowany".
W latach 1873-4 przebywał we Włoszech, przede wszystkim w Rzymie. 
Obrazy, które stworzył w tym czasie wystawił z warszawskiej Zachęcie - wzbudzając 
spore zainteresowanie krytyki i odbiorców. Wkrótce znów wyjeżdża do Rzymu, 
gdzie przebywa do 1879 roku. W czasie tym zgłębia tajniki dawnego malarstwa 
włoskiego, acz zaczyna też zajmować się nowymi, współczesnymi mu trendami 
w malarstwie europejskim, przede wszystkim, nowymi sposobami zastosowania 
barwy i naturalnego światła...
Teoretycznie takie eksperymenty kojarzymy z impresjonizmem, jednak historia 
malarstwa nie przebiega skokowo, choć często można odnieść takie - wrażenie
oglądając liczne albumy malarstwa, albo rozdziały w podręcznikach..., nie, 
symptomy przemian pojawiały się dużo wcześniej i nie tylko we Francji. 
Poza tym w ogóle nie wiadomo, czy Aleksander znał obrazy francuskich
impresjonistów, czy jedynie czerpał z nowych mód objawiających się w malarstwie 
europejskim...
W roku 1879 artysta wraca do Warszawy, gdzie przebywa do roku 1888. 
Jest to dla artysty czas szybkiego rozwoju, powstaje wiele ważnych dzieł nazwijmy
je w uproszczeniu - rodzajowymi - podczas pobytu w Warszawie wiąże się on bowiem 
ze środowiskiem artystyczno-literackim pozytywistów.
Poważną rolę w budowaniu jego sławy odegrał wówczas Stanisław Witkiewicz, 
promując artystę na łamach pozytywistycznego czasopisma "Wędrowiec". 
Jednak mimo wielu - może nawet najlepszych obrazów w swojej twórczości, 
nie udaje się Aleksandrowi zdobyć uznania w kraju, a z powodu trudnej sytuacji 
materialnej, w roku 1888 postanowił ponownie wyjechać - najpierw do Niemiec, 
potem Francji. W tym czasie maluje więcej pejzaży, w tym świetne nokturny 
- pejzaże miejskie w barwach nocy.
Jeszcze tylko raz wróci do Polski, lecz z powodu kolejnego niepowodzenia, 
kolejny raz wyjeżdża do Włoch (1895), do Rzymu, gdzie też umiera - w 1901 roku.
Można zatem powiedzieć, że choć przeżył brata, także zmarł bardzo młodo (41 lat). 

Czas przedstawić obrazy artysty - najpierw co nie co dzieł o tematyce prozaicznej, 
codziennego życia ludzi, a zacznę od obrazów podkreślających wielką zmianę w naszej
 kulturze, która rękami obcych najeźdźców bezpowrotnie usunęła zeń różnorodność
 kulturową - nie narzuconą - ale naturalnie rozwijaną od niemal początku istnienia 
Polski jako państwa. Dwa pierwsze obrazy - od góry - z serii: "Święto Trąbek": 



 



 I inny obraz: 


 Poniżej widzimy jeszcze głębszy wpływ pozytywizmu na malarstwo 
artysty - jeden z kilku najbardziej znanych obrazów - scena pozbawiona 
tradycyjnej teatralności, patetyzmu, bez nadnaturalnych elementów i symbolizmu 
ukazująca tragedię chłopskiej rodziny - śmierci dziecka, rozpaczy matki, 
zamyślenia ojca, i trumna - jej rozmiar...
Poniżej zamieściłem też dwa studia postaci rodziców - ważna uwaga na temat 
metody malowania - nie z natury, a jednak łącząc szkice i studia w jedną całość, 
prawdopodobnie jednak - w pracowni.

 



Podobnie jak scena śmierci w chłopskim domu, "Pomarańczarka" - a właściwie 
"Żydówka z pomarańczami" - w bardzo sugestywny sposób ukazuje 
codzienność ówczesnego życia, jednak obraz ten ma już również cechy, 
które znamy miedzy innymi z dawnych rodzajowych przedstawień holenderskich,
oraz - jeszcze silniej - z malarstwa artystów "flirtujących" z impresjonizmem. 
Rozproszone, naturalistycznie oddane światło, perspektywa powietrzna 
zamglonego miasta, rozedrgane współoddziaływanie drobnych pociągnięć pędzla...
Ten obraz szczególnie kojarzy mi się z twórczością i nastrojowością prac
Olgi Boznańskiej..., którą opiszę w następnym poście.



Poniżej inny obraz - całkiem inny - niby bardzo bliski impresjonizmowi, 
lecz tylko pozornie - scena wydaje się zbyt upozowaną, jakby artysta 
eksperymentował z pełnoprawnym połączeniem nowych i dawnych sposobów 
stricte malarskich, jednocześnie próbując osadzić je w tematyce pozytywistycznej 
- sceny z życia wsi, choć jest to jednak scena poddana głównie poszukiwaniom 
formalnym - grze światła i barw..., na co dość dosadnie wskazuje ubiór 
chłopca - nie sądzę, by w codziennej pracy młodzi chłopcy na wsi 
ubierali tak piękne, czerwone, misternie przeszywane ciemną 
nicią - raczej odświętne, może niedzielne koszule...




Kolejny eksperyment łączący nowe i dawne trendy 
w ówczesnym malarstwie - niemal impresja, lecz nadal..., niemal,
prawie, nie całkiem.



Plus kilka innych - bardziej otwartych kompozycji rozległego krajobrazu,
w których ciągle o lepsze walczy ze sobą realizm z impresją:














Oraz kilka przedstawień miasta nocą - swoistych nokturnów...,
które można malować wyłącznie na dwa sposoby - z natury, 
lub na podstawie szkiców i obserwacji, ale w pracowni...








Aleksander Gierymski malował również portrety i postaci, choć zazwyczaj 
dość klasyczne, często jak i inne sceny, były eksperymentami łączącymi 
bardziej tradycyjne, czasem nawet rokokowe sceny, z trendami "rewolucji" 
w potraktowaniu motywu  malarskiego - bardziej od strony formy - niż treści
 anegdotycznych.



 

Na koniec kilka szkiców - ich swobodny i lekki malarsko styl przypomina dzieła 
francuskich romantyków...




Linki: 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Gierymski

http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Gierymski_A/Index.htm

Często ostatnio pisze się mniej o twórczości artysty, a raczej o nieszczęśliwej końcówce 
jego życia, spędzonej w zakładach dla obłąkanych... 
Mam jednak wrażenie, że to tylko takie nasze "szukanie korzeni", łączności z zachodem, 
ale oparte na modnej legendzie artystów / szaleńców, którą zapoczątkowały 
liczne mity narosłe wokół życia Vincenta Van Gogha...
Ku takiej interpretacji tematu skłaniam się, ponieważ Aleksander cierpiał 
na zaburzenia psychiczne dopiero pod koniec życia i nie znalazłem
 informacji, by w tym czasie jakoś wyjątkowo tworzył..., we wcześniejszej
 twórczości też trudno doszukać się śladów szaleństwa - dlatego ten wątek
 po prostu pominę, jako, moim zdaniem, nieistotny. 
 
 
 
W najbliższych dniach opublikuję teksty o Boznańskiej 
i - dla odmiany - o Wieruszu - Kowalskim 
Zapraszam do odwiedzin! 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz